Pozbawienie byłych funkcjonariuszy aparatu represji PRL przywilejów jest znakomitym pomysłem. Szkoda tylko, że PiS lansuje ten projekt jako kontrę wobec lustracji, której konsekwentne przeprowadzenie zdaje się przerażać niektórych polityków tej partii.
Wprowadzenie w życie rozwiązań, o których mówił premier Jarosław Kaczyński będzie wymagało wygrania poważnej batalii prawnej. Wysunięcie takiego projektu bez przygotowania utrudni znacznie przeforsowanie całego pomysłu. Jest więcej niż pewne, że każdy funkcjonariusz SB czy UB, który zostanie pozbawiony przywilejów emerytalnych, będzie odwoływał się do polskich i zagranicznych sądów (np. do Strasburga). Co więcej przy obowiązującym w Polsce systemie prawnym mogą liczyć na uznanie swoich roszczeń. Wystarczy przypomnieć jakimi argumentami obroniono przywileje funkcjonariuszy SB i UB w latach 90. Jedyną drogą, którą można w tej sprawie pójść, to uznanie UB i SB za organizacje zbrodnicze i w ten sposób usunięcie ich przywilejów.
Zapowiadając głośno wprowadzenie ustawy, której nie ma, politycy PiS pokazują, że działają niejako pod wpływem ostatniej sprawy lustracji arcybiskupa Wielgusa. Pojawiły się wówczas głosy, że potępieniu współpracowników SB nie towarzyszy podobne nagłośnienie roli pracowników tej instytucji.