"Nie możemy bagatelizować żadnego takiego sygnału. W sprawie tej od początku współpracujemy z innymi służbami m.in. policją" - powiedział jeszcze w czwartek rzecznik BOR Dariusz Aleksandrowicz.
Informację o wzmocnieniu ochrony premiera zamieścił w czwartek na swoich stronach internetowych tygodnik "Wprost". Powołując się na źródła zbliżone do prokuratury napisaliśmy, że - według Grobelnego - na premiera wydano wyrok śmierci, którego wykonawcą - jak wynika z zeznań byłego szefa BKO - miałby być gangster o pseudonimie Szczur.
"Problemem jest to, że według śledczych ten bandyta nie żyje. Tymczasem Grobelny utrzymuje, że śmierć była upozorowana"- napisałiśmy na stronach internetowych "Wprost". Choć rewelacje Grobelnego wydają się mało prawdopodobne, służby ochraniające Jarosława Kaczyńskiego podjęły nadzwyczajne środki - m.in. po raz pierwszy od czasu, gdy został premierem, porusza się po Warszawie specjalnie osłanianą kolumną pojazdów na sygnale.
Od tego czasu - jak dowiedziała się PAP - zwiększono także liczbę funkcjonariuszy i zmieniono sprzęt.
To nie pierwszy sygnał tego typu w ostatnich dniach. W sobotę wieczorem stołeczna policja zatrzymała 20-latka, który w mailu do znajomego napisał, że jest w stanie otruć prezydenta Lecha Kaczyńskiego w czasie planowanego na niedzielę ingresu abp. Stanisława Wielgusa. Ostatecznie okazało się, że był to tylko głupi żart. Do sądu grodzkiego ma trafić wniosek o ukaranie chłopaka grzywną.
Grobelny, z zawodu fotograf, fortuny dorobił się pod koniec lat 70., handlując w całej Polsce obrazkami z wizerunkiem Jana Pawła II. W 1989 roku był już właścicielem studiów fotograficznych, sieci kantorów, firmy Dorchem oraz Bezpiecznej Kasy Oszczędności - parabanku oferującego znacznie wyższe oprocentowanie lokat niż PKO. Swoje oszczędności (25 - 26 mld starych złotych) powierzyło mu ok. 10 tys. osób. W lipcu 1990 r. na wieść, że właściciel BKO uciekł z kraju z pieniędzmi, ludzie szturmowali kasy, aby wycofać swoje pieniądze.
Klienci BKO odzyskali tylko 15 proc. swoich pieniędzy. Grobelny został zatrzymany w Niemczech, w areszcie przesiedział pięć lat. Śledztwo w jego sprawie ostatecznie jednak umorzono. Rzecznik rządu Jan Dziedziczak mówił, że wzmocniona ochrona premiera "to rutynowe działanie BOR". Podkreślił, że "w żadnym wypadku nie była to decyzja premiera".
ab, pap