W TVN24 abp Życiński mówił, że historycy pracujący na jego prośbę w archiwach, do dziś nie natrafili na dokumenty świadczące o współpracy. Według metropolity, dotychczas znaleźli tylko "ślady nieistotne dla sprawy", a konieczna jest jeszcze kwerenda w innych archiwach. "Na razie +Filozofa+ nie ma, natomiast dużo się o nim mówi" - powiedział, odnosząc się do medialnych sugestii, że był zarejestrowany pod tym pseudonimem.
Abp Życiński opowiadał, że "smutni panowie" pojawili się w jego życiu jeszcze zanim wstąpił do seminarium. W klasie maturalnej jeden z nich jako pedagog namawiał go na rozmowy o szkolnych problemach, a koleżanka, której Życiński udzielał korepetycji, ostrzegła, że wypytywał o niego jej wujek z SB - Stanisław Bubak. SB miała wiadomość, że Życiński zamierza wstąpić do seminarium. Później - jak mówił - kusili go studiami, i wyrażali współczucie z powodu pracy w trudnych warunkach na prowincji.
W oświadczeniu metropolita lubelski napisał: "Nie podjąłem żadnych działań, które można by określić mianem współpracy z SB. Co więcej, nie otrzymałem nigdy takiej propozycji od jej funkcjonariuszy".
Abp Życiński poinformował, że 29 czerwca 2006 zwrócił się do IPN o przeprowadzenie kwerendy dotyczącej inwigilacji go przez SB i opublikowanie wyników prac w opracowaniach IPN. Podobną prośbę arcybiskup skierował ostatnio do Kościelnej Komisji Historycznej. Na antenie radomskiego radia eR metropolita powiedział, że odpowiednie badania zostały już przeprowadzone w Krakowie, Katowicach i w Warszawie - (pominięto Lublin, bo abp Życiński pojawił się tam po 1989 r.)
Przypomniał też, że jako dziekan w Papieskiej Akademii Teologicznej odpowiadał za kontakty z Katolickim Uniwersytetem Ameryki w Waszyngtonie i "niejednokrotnie doświadczał ze strony SB utrudnień, których celem było ograniczenie wpływów Kościoła w środowisku akademickim".
"Z tej racji SB dość często reagowała. Gdy robiliśmy sesje międzynarodową, martwili się skąd pochodzą fundusze, kto w Ameryce opłaca pobyt naszych profesorów. Wówczas przychodzili i żądali wyjaśnień. Ponieważ nie prowadziliśmy działalności antypaństwowej, te wyjaśnienia były wyrazem obowiązków dziekana czy obowiązków moich jako odpowiedzialnego za współpracę naukową" - powiedział metropolita na antenie radomskiego radia eR.
"Wierny przyrzeczeniom kapłańskim, zawsze dziękowałem Bogu za dar powołania i najdalszy byłem od poszukiwania jakichkolwiek korzyści, które mogłaby oferować Służba Bezpieczeństwa. Dziękuję dziś Bogu za to, że w duchu wierności kapłaństwu Chrystusowemu nigdy nie podjąłem działań, które mogłyby obciążać moje sumienie" - dodał biskup w oświadczeniu.
Abp Życiński podkreślił zarazem, że tego typu "jasne stawianie spraw jest formą przeciwdziałania insynuacjom i pomówieniom, o które tak łatwo obecnie w polskich warunkach".
W piątek w Warszawie biskupi na nadzwyczajnym spotkaniu zajmowali się tym, jak odnosić się do materiałów, dotyczących współpracy duchownych ze służbami specjalnymi PRL. Postanowiono, że przeszłość wszystkich biskupów mają zbadać kościelne komisje historyczne, wezwano do tego również innych duchownych, a świeckich członków Kościoła - do rachunku sumienia.
Spotkanie zostało zwołane w związku z wydarzeniami z ubiegłej niedzieli - rezygnacją abp. Stanisława Wielgusa z urzędu metropolity warszawskiego i jego przyznaniem się do współpracy ze służbami PRL.
pap, em, ss