I trzeci koniec kija. Posłowie w parlamencie są zrzeszeni w partie polityczne. To nie poszczególni posłowie popierają rząd, ale ugrupowania do których należą. By rządzić sprawnie konieczna jest solidarność i kompromis.
No więc co zrobić posłami, którzy dla dobra swojego regionu łamią dyscyplinę i osiągnięty wewnątrz klubu kompromis? Ukarać. Bez tego byłaby anarchia. Nawet ukarani są wygranymi. W oczach tych, których reprezentują. Wygrana jest także partia do której należą, są bowiem duże szanse że ci właśnie posłowie zostaną obdarzeni zaufaniem w następnych wyborach. Kara jest nieunikniona, bo ma odstraszać tych, którym łamanie dyscypliny chodzi po głowie zbyt często.
Kara i nagroda w tym przypadku jak w niewielu innych są ze sobą związane. Tym razem poseł ukarany jest tym, który pojął po co znalazł się w stolicy.