To nie pierwsza próba osądzenia afery "Żelazo". Po serii publikacji prasowych w 1991 r. jej wyjaśnieniem chciała się zająć prokuratura w Warszawie. Niestety, w świetle kodeksu karnego działania bohaterów afery "Żelazo" uległy przedawnieniu i sprawę umorzono. Wydawało się więc, że Janoszowie i ich zleceniodawcy pozostaną bezkarni. "Wprost" dowiedział się jednak, że za przestępczą szajkę w służbach zamierza się zabrać pion śledczy IPN. - Po zapoznaniu się z doniesieniami o aferze "Żelazo" uznałem, że przedawnienie nie wchodzi w grę, skoro sprawcami byli funkcjonariusze wywiadu. To się mieści w definicji zbrodni komunistycznej, której pojęcie, gdy prokuratura umarzała śledztwo, było nieznane. A taka zbrodnia nie przedawni się jeszcze długo - powiedział "Wprost" Lucjan Nowakowski, prokurator Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu. Na razie prokuratorzy instytutu czekają na akta sprawy, o które wystąpili do resortu sprawiedliwości.
Afera "Żelazo" się nie przedawni
Dodano: / Zmieniono:
Będzie śledztwo w sprawie afery "Żelazo" - dowiedział się "Wprost". Sprawą zajmą się prokuratorzy pionu śledczego Instytutu Pamięci Narodowej.
Akcja "Żelazo" była tajną operacją wywiadu PRL. Współpracownicy SB, bracia Kazimierz, Jan i Mieczysław Janoszowie, w latach 70. dokonywali napadów na salony jubilerskie, kradli samochody i dzieła sztuki za granicą. Łupy miały służyć finansowaniu operacji wywiadu, a w rzeczywistości zostały rozkradzione przez oficerów służb i partyjnych dygnitarzy. Janoszowie brali udział w podziale zysków, a służby zapewniały im bezkarność. Bracia byli także wykorzystywani przez służby do wykonywania zabójstw na zlecenie wywiadu PRL.