Medycy na granicy to inicjatywa osób z wykształceniem medycznym, które nie chciały biernie przyglądać się trwającemu od sierpnia kryzysowi migracyjnemu. Lekarze, pielęgniarki i ratownicy medyczni przez 40 dni mieli „udzielać pomocy medycznej osobom, które znajdują się w sytuacji zagrożenia życia lub zdrowia w strefie przygranicznej”. – Planowo mieliśmy tu być do jutra do rana, ale niestety incydent z wczoraj z godzin porannych doprowadził do tego, że nasza działalność została zakończona – przekazali podczas briefingu prasowego.
Medycy na granicy podsumowują swoją misję
– Te 39 dyżurów to czas, w którym pomogliśmy prawie 300 osobom, a kilkunastu naszych pacjentów było w tak złym stanie, że wymagało przewiezienia do szpitala – podkreślali. – Sytuacje, które zastaliśmy na miejscu były dla nas wstrząsające i były sporym obciążeniem psychicznym, a nasza praca wiązała się też z bardzo dużym wysiłkiem fizycznym. Udzielaliśmy pomocy także bardo dużym grupom, w których były dzieci, osoby w podeszłym wieku. Muszę powiedzieć, że nasza inicjatywa spowodowała, że na pewno kilka żyć została uratowanych. Bez obecności naszej grupy i naszego ambulansu kilka osób by zmarło – dodawali. Dla przykładu wymienili 60-latka z Jemenu, kobietę w hipotermii oraz kobiety w ciąży.
Medycy na granicy apelują do polskich władz
– Jeszcze raz, tak jak robiliśmy to wielokrotnie, apelujemy do władz polskich o rozwiązanie tego kryzysu humanitarnego. O dopuszczenie medyków do strefy stanu wyjątkowego, gdzie jak wiecie, nasza grupa pomimo wielokrotnych próśb i wniosków nie została dopuszczona. Byliśmy świadkami wielu ludzkich dramatów, cierpienia, płaczu, obcowania z wieloma wychłodzonymi, wygłodzonymi, osłabionymi, cierpiącymi ludźmi. Uważamy, że w XXI wieku w kraju, który mieni się krajem demokratycznym, takie sytuacje są nieakceptowalne. To, że ktoś wymaga pomocy medycznej, nie powinno być przedmiotem dyskusji i nie powinniśmy w ogóle rozmawiać o tym, czy takie osoby pomoc medyczną powinny otrzymać – podkreślili aktywiści.
Medycy na granicy kończą misję. Ich pojazdy zniszczono siekierami
Usłyszeliśmy dokładne wyjaśnienie powodów zakończenia misji. – Najważniejszą zasadą w ratownictwie medycznym jest bezpieczeństwo osób, które udzielają pomocy – stwierdzili medycy. – Niestety to, co wydarzyło się wczoraj rano i sprawiło, że nasz specjalista ds bezpieczeństwa uznał sytuację, za niebezpieczną i ryzyko naszych działań określił jako nieakceptowalne. Wczoraj nasz zespół zastał 5 uszkodzonych samochodów osobowych. Prawdopodobnie zostały one zniszczone przy pomocy siekier i noży przez nieznanych sprawców. Cztery z tych samochodów to były prywatne auta naszych medyków, piąte należało do ekipy dokumentalistów – usłyszeliśmy.
Medycy na granicy: Mieliśmy pełne prawo do obaw o życie
– Nie wiemy kto to zrobił, sprawą zajmują się konkretne służby. Członkinie naszego zespołu złożyły obszerne wyjaśnienia. Na miejscu było wielu policjantów, technik policyjny. Liczymy na to, że sprawcy tego haniebnego i nieakceptowalnego czynu zostaną ujęci – oświadczyli aktywiści. – W sytuacji, gdy nasze auto zostały zaatakowane siekierami i nożami, mieliśmy pełne prawo obawiać się – a nasz specjalista ds. bezpieczeństwa potwierdził te obawy, że następnym razem zostaną zaatakowane nie te auta, a my osobiście – podkreślono. – Niestety w takiej sytuacji zmuszeni byliśmy podjąć niezwykle trudną decyzję, że nasza działalność na granicy musi zostać w takiej formie zawieszona – podsumowano.
facebookCzytaj też:
Brytyjski generał ostrzega przed konfliktem z Rosją. „Ryzyko jest większe niż w czasach zimnej wojny”