Policyjna akcja rozpoczęła się jeszcze w środę 15 grudnia, około godziny 21. Przed posiadłością, z której korzystają wolontariusze KIK, stawili się funkcjonariusze z nakazem rewizji. W rozmowie z Onetem prezes warszawskiego oddziału Klubu Jakub Kiersnowski mówił o około 12 radiowozach i widocznej broni długiej.
Przesłuchania miały trwać aż do piątej rano. W tym czasie przeszukiwano też dom Klubu Inteligencji Katolickiej oraz samochody wolontariuszy. Tuż przed samym rozpoczęciem akcji, aktywistów nie wpuszczono do punktu pomocy humanitarnej.
Granica polsko-białoruska. Próba zniechęcenia wolontariuszy?
Po wszystkim policjanci skonfiskowali dwa komputery i telefon. Kiersnowski zapowiedział, że będzie domagać się zwrotu sprzętu, niezbędnego do ratowania ludzkiego życia. On sam udał się w nocy z Warszawy na Podlasie. Podkreślał, że równie dobrze wszystkie przesłuchania mogły odbyć się w ciągu dnia.
– Wszyscy przyjeżdżamy tutaj pomagać drugiemu człowiekowi. Zostawiamy nasze rodziny i inne obowiązki, a spotyka nas taka sytuacja. Będziemy się domagali od policji dokładnych wyjaśnień – mówił. – Być może jest to próba zniechęcenia nas do działalności – dodawał. Podkreślił, że działania KIK są legalne.
Grupa Granica komentuje akcję policji
O sprawie informowała też Grupa Granica. — Jesteśmy oburzeni działaniami policji. Wolontariusze z KIK-u prowadzą centrum, aby ratować życie migrantów na pograniczu. W ramach centrum wolontariusze, często z lokalną społecznością, niosą pomoc humanitarną — przekazała Onetowi Katarzyna Staszewska, wolontariuszka związana z Grupą Granica.
„Właśnie trwa przeszukanie punktu pomocy humanitarnej Warszawskiego Klubu Inteligencji Katolickiej na Podlasiu. Uzbrojeni policjanci wkroczyli na teren prywatny, a wolontariusze są przesłuchiwani. Działania te są kolejną próbą zastraszania osób niosących pomoc humanitarną!” – mogliśmy przeczytać na Twitterze Grupy Granica.
twitterCzytaj też:
Kryzys na granicy polsko-białoruskiej. Białorusini szerzą wśród migrantów niebezpieczne plotki