Straż Graniczna podaje w swoich komunikatach suche liczby - ile odnotowano prób nielegalnego przekroczenia polsko-białoruskiej granicy (ostatniej doby było 68), do tego informacje o tym, gdzie doszło do „siłowego forsowania granicy”. Rzeczniczka Straży Granicznej stwierdziła w poniedziałek, że "grupy są zdeterminowane", a na granicy "nie ma spokoju". Choć migrantów jest przy granicy mniej niż w październiku czy listopadzie, to aktywiści alarmują, że po polskiej stronie wciąż odnajdują wycieńczonych cudzoziemców. W lasach, pomimo siarczystego mrozu, są również rodziny z dziećmi.
Ostatnią interwencję, którą zapoczątkowali mieszkańcy, opisała Grupa Granica. Jak czytamy, w nocy z 8 na 9 stycznia mieszkańcy odnaleźli rodziców z trzyletnim synkiem. Migranci byli zrozpaczeni, tłumaczyli, że wcześniej zaginęła trójka ich pozostałych dzieci. – Nie możecie sobie nawet wyobrazić naszej radości, kiedy po godzinnej wędrówce znaleźliśmy zaginione dzieci. Nakarmione i przebrane zaprowadziliśmy do rodziców. Kiedy się spotkali, płakaliśmy wszyscy – relacjonowali mieszkańcy. Aktywiści dodają, że ta sytuacja pokazuje, „jak wielkie znaczenie ma codzienna praca osób będących w terenie”.
Grupa Granica podkreśla, że aktywiści wspólnie z mieszkańcami zapobiegli wywózce rodziny z dziećmi. „Trwało to prawie 20 godzin, przy skrajnie złych warunkach pogodowych i mroźnej temperaturze. Osoby te – pochodzące z Syrii – doświadczyły przemocy ze strony służb białoruskich, a ich życie i zdrowie były zagrożone. Gdyby nie pomoc mieszkanek Podlasia, aktywistek, przedstawicieli rady Michałowa, doszłoby do rozdzielania rodziny z dziećmi. Była to kolejna trudna i wyczerpująca interwencja humanitarna” – dodają aktywiści.
„8-letnia dziewczynka wycieńczona spała w lesie”
W interwencję zaangażowana była Maria Ancipiuk, przewodnicząca rady miejskiej w Michałowie. Mieszkańcy wciąż prowadzą tam również punkt pomocy humanitarnej w lokalnej OSP. – W momencie, gdy zobaczyłam tę 8 letnią dziewczynkę, miała problemy z chodzeniem. Więc nieśliśmy ją, trochę podnosiliśmy, nie dawała rady iść samodzielnie, momentami ciągnęłam ją pod pach – relacjonowała interwencję Ancipiuk. – Apeluję do wszystkich, żeby pomagali migrantom. Cały czas spotykamy rodziny z dziećmi. W lasach wciąż są dzieci! Ten chłopiec miał 3 latka – dodała.
– Ci rodzice oraz inni migranci, którym pomagaliśmy, to są wspaniali ludzie, tacy sami jak my, mili, sympatyczni, są wdzięczni, wzrokiem się pytaj, czy wszystko jest OK, w reakcji na odgłos helikopterów, straży i samochodów. Boją się. Ich dzieci mają 3 lata, 8 lat, 13 lat i 14 lat. Ja miałam wszystkie dokumenty i paszporty i przekazałam straży i nie było innej możliwości. Doprowadziliśmy do tego, że przygotowują im dokumenty. Ta 8-letnia dziewczynka wycieńczona spała w lesie – mówiła.
Aktywiści podkreślają, że to tylko jedna z wielu rodzin, które od kilku tygodni są pod samą granicą. „Kolejne osoby przetrzymywane są w skrajnie złych warunkach, zarówno mężczyźni, kobiety, jak i dzieci. Polskie władze niejednokrotnie zostały skrytykowane za proceder nielegalnych wywózek, przy pełnej świadomości nadużyć i tortur jakim są poddawane osoby migrujące. Nadal będziemy interweniować i nieść pomoc humanitarną kolejnym osobom siłowo wpychanym do rzek, rażonych prądem, bitych, czy przymusowo rozdzielanych” – zapewnili. Dodali też, że w tym tygodniu ma odbyć się rozprawa dotycząca umieszczenia odnalezionej niedawno rodzony w ośrodku.
Czytaj też:
Straż Graniczna donosi o kolejnych próbach przedarcia się do Polski. Zatrzymano osoby z Kuby