Rząd podjął decyzję, że w związku z zagrożeniami, jakie niesie ze sobą przerzucenie grupy Wagnera na Białoruś, zwiększy liczebność sił na granicy. – Sytuacja na granicy jest bardzo napięta i możliwe są różnego typu prowokacje – przyznał Mariusz Kamiński, szef MSWiA, który był gościem TVP Info. – Uznaję informacje o możliwości pojawienia się dużej ilości żołnierzy, w cudzysłowie Grupy Wagnera, za bardzo wiarygodne. Na razie do tego nie doszło, ale musimy być przygotowani na ten scenariusz.
Jak dodał szef MSWiA, samego Prigożyna i jego „żołnierzy bandytów” nie ma jeszcze na granicy, jednak „na pewno był plan ich dyslokacji tam”.
Dodatkowe wsparcie na granicy polsko-białoruskiej
Dodatkowo na granicy polsko białoruskiej pogłębia się kryzys migracyjny. Straż Graniczna, która obecnie ma tam około 5 tysięcy swoich funkcjonariuszy, odetchnęła z ulgą, kiedy w ostatnich dniach pojawiło się tam wsparcie w postaci około 2 tysięcy żołnierzy i 500 policjantów.
– Od dłuższego czasu obserwujemy, że wojna hybrydowa przybiera na sile, że jest coraz większa presja migracyjna. W całym zeszłym roku mieliśmy 15 700 prób nielegalnego przekroczenia granicy przez migrantów, a jedynie przez połowę 2023 niemal 14 tysięcy – wyjaśnia w rozmowie z Wprost por. Anna Michalska. – Wprawdzie migranci nie są w stanie samodzielnie pokonać fizycznych barier, które są w tej chwili na granicy, ale ze wsparciem może im się udać. Od początku to wsparcie otrzymują. W postaci transportu, wyposażenia, taktyki – dodaje.
Straż Graniczna dysponuje wieloma przykładami, że migranci byli uprzednio przeszkoleni. Teraz istnieje podejrzenie, że dodatkowo mogą być spierani przez wagnerowców.
– Bez wątpliwości obecność grupy Wagnera to dodatkowy czynnik zagrożenia – potwierdza rzeczniczka pograniczników. – Chodzi przecież o formację wyszkoloną, doświadczoną w działaniach wojskowych, a także bezwzględną i zdemoralizowaną – wskazuje por. Michalska.
Coraz większe grupy migrantów
Anna Michalska dodaje, że i bez wagnerowców na Białorusi, od dwóch miesięcy jest coraz bardziej niebezpiecznie w rejonie przygranicznym.
– Od dwóch miesięcy nastąpił zdecydowany wzrost presji migracyjnej. Pojawiają się coraz bardziej liczne i bardzo agresywne grupy migrantów. oczywiście są sterowani i wspomagani przez białoruskie służby – tłumaczy por. Michalska. – Mamy grupy dwudziesto-, trzydziesto-, a nawet sześćdziesięcioosobowe. W obecnej sytuacji zakładamy najgorszy scenariusz i przez wzmocnienie sił chcemy być do tego scenariusza jak najbardziej przygotowani.
Ten najgorszy scenariusz wydarzył się już w listopadzie 2021 roku w okolicach przejścia granicznego w Kuźnicy Białostockiej. Wtedy około 4-tysięcczna grupa migrantów z tymczasowego przygranicznego koczowiska, pod nadzorem białoruskich funkcjonariuszy, została ściągnięta na teren zamkniętego ośrodka granicznego w Bruzgach i przygotowana do siłowego forsowania polskiej granicy. W stronę policjantów i żołnierzy leciały kamienie, butelki, kostki brukowe, a nawet granaty hukowe, które rzucali w ich stronę cudzoziemcy. W efekcie rannych po stronie polskiej zostało siedmioro policjantów, a także żołnierz i funkcjonariuszka straży granicznej.
W tej chwili polskiej granicy na odcinku z Białorusią strzegą funkcjonariusze Straży Granicznej z garnizonu podlaskiego (2,5 tys.) i nadbużańskiego (2 tys.). Wspierają ich funkcjonariusze z innych regionów Polski – ogółem formacja liczy 15 tys. osób. Wsparcia – w miarę potrzeb – udzielają też żołnierze, WOT oraz policja. Dodatkowo na początku czerwca ukończona została zapora elektroniczna na granicy z Białorusią. Latem ubiegłego roku na podlaskiej części granicy z Białorusią ukończono zaś zaporę fizyczną, czyli 5,5-metrowy płot ze stalowych przęseł zwieńczony drutem żyletkowym. Ogrodzenie stoi na długości 186 kilometrów w województwie podlaskim.
Czytaj też:
Morawiecki rozmawiał z Meloni o migrantach. „Zewnętrzny wymiar nielegalnej imigracji jest kluczowy”Czytaj też:
Tusk obrońcą polskich granic. Dlaczego naprawdę powiedział to, co powiedział?