Próba destabilizacji polskiej granicy „testem” dla Prigożyna? „Gdyby był bardziej użyteczny, może jeszcze by pożył”

Próba destabilizacji polskiej granicy „testem” dla Prigożyna? „Gdyby był bardziej użyteczny, może jeszcze by pożył”

Jewgienij Prigożyn
Jewgienij Prigożyn Źródło: Newspix.pl / ABACA
Wygląda na to, że Jewgienij Prigożyn, założyciel Grupy Wagnera nazywany „kucharzem Putina”, zapłacił najwyższą cenę za czerwcową próbę puczu w Rosji. – Najbardziej prawdopodobne wydaje się zlecenie zabójstwa ze strony jeżeli nie samego Putina, to osób z jego bliskiego otoczenia i za jego przyzwoleniem, bo w ten sposób on stabilizuje system, na którego czele stoi – mówi „Wprost” prof. Agnieszka Legucka, ekspertka z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.

Magdalena Frindt, „Wprost”: Dwa miesiące – tyle minęło od głośnego marszu na Moskwę do doniesień o śmierci Jewgienija Prigożyna. Można było się spodziewać, że ta historia będzie miała takie zakończenie?

Prof. Agnieszka Legucka: Wiele wskazywało na to, że w systemie politycznym Rosji, który można porównać do mafijnego, Władimir Putin nie zapomni o próbie osłabienia i podważenia pozycji lidera w strukturze wewnętrznej. A Prigożyn właśnie to zrobił.

nie mógł pozwolić na to, żeby być postrzeganym jako słaby człowiek. Tego nie zaakceptowałaby zarówno rosyjska elita, jak również społeczeństwo. Rosjanie i tak byli zaskoczeni, jak bardzo dziurawy jest system bezpieczeństwa wewnętrznego w kraju.

„Rajd” Jewgienija Prigożyna i najemników przez Rosję doskonale to pokazał.

Dlatego też śmierć lidera Grupy Wagnera była czymś w zawieszeniu, kwestią czasu. Czasu, który był potrzebny Putinowi, aby zidentyfikować zaplecze Prigożyna wewnątrz struktur – armii czy służb specjalnych, a jednocześnie, żeby zacząć przejmować lub przekazywać aktywa, którymi dysponował.

Sytuacja, którą obserwujemy, wychodzi poza poziom rywalizacji politycznej. Toczy się gra o finanse z tytułu działalności paramilitarnej w Rosji, ale przede wszystkim poza Rosją, a konkretnie w Afryce.