Kryzys migracyjny na granicy polsko-białoruskiej rozpoczął się w drugiej połowie 2021 roku. Reżim Alaksandra Łukaszenki zwabił cudzoziemców złudną obietnicą łatwego przedostania się do państw Unii Europejskiej. Wówczas na terenie Białorusi, przy granicy Polski, koczowały tysiące migrantów.
Mimo powstania zapory na granicy z Białorusią SG wciąż informuje o incydentach, ale ich skala jest obecnie znacznie mniejsza niż początkowo. Czy to się zmieni? Jak podaje RMF FM, obecnie setki, jeśli nie tysiące, obcokrajowców czekają na terenie Białorusi na sposobność przedostania się do Polski.
Kryzys na granicy z Białorusią. Migranci tłoczą się w kawalerkach
Z ustaleń portalu wspomnianej rozgłośni wynika, że cudzoziemcy przebywają głównie w Mińsku, ale znajdują się również w większych miastach na zachód od białoruskiej stolicy. Mają tłoczyć się, po kilkadziesiąt osób, w niewielkich lokalach, często kawalerkach i oczekiwać na swoją kolej wyjazdu w okolice polskiej granicy.
Na całym procederze próbuje skorzystać reżim Alaksandra Łukaszenki, podejmując próby destabilizacji wschodniej granicy Unii Europejskiej. Wzbogacają się organizatorzy przemytu ludzi, a także ci, którzy zarabiają na wynajmie. Zyski liczy także sektor gastronomiczny oraz prywatny transport. Jak podaje RMF FM, organizatorzy przemytu wynajmują cudzoziemcom najczęściej prywatne taksówki i busy, by przewieźć ich w okolice granicy.
Co ciekawe, w ostatnich tygodniach zdecydowana większość cudzoziemców, zatrzymywanych po próbie nielegalnego przekroczenia granicy Polski, ma przy sobie nowo wystawione rosyjskie wizy. – Oznacza to, że głównym kierunkiem, z którego cudzoziemcy dostają się na Białoruś, jest Rosja – podsumował Konrad Szwed z Komendy Głównej Straży Granicznej.
Czytaj też:
Torturowali białoruskich demonstrantów. Polska prokuratura ściga oprawcówCzytaj też:
Straż Graniczna ujawniła działania migrantów. Wkrótce nastąpił zwrot