Quentin (Nat Wolf) i Margo (Cara Delevinge) poznali się, kiedy ledwie dotknął ich szkolny obowiązek. Chociaż wspólnie rozpoczęli rowerowe odkrywanie pobliskich ulic, to później ich drogi się rozeszły. On stał się tym, który zamknięty w pokoju pracował na studia medyczne, podczas gdy ona konstruowała zbuntowaną legendę swojej osoby, wykręcając coraz to bardziej szalone (i przeważnie nieszkodliwe) numery. Gdy pewnej nocy znowu zapukała do okna pokoju Quentina, nie wiedziała jeszcze, że przyczyni się do spełnienia wieloletniego marzenia chłopaka.
Znany z filmu „500 dni miłości” duet Neustadter i Weber (scenariusz) wspólnie z Jake’em Schreierem (reżyseria) stworzyli opowieść idealną na lato. Opierając się na marzeniach każdego niepozornego nastolatka, skonstruowali słodko-gorzką komedię dla wchodzących w dorosłość młodych ludzi. Mamy tu miłość, tajemnicę i niekończące się poszukiwania swojego szczęścia – zarówno pod postacią ukochanej „dziewczyny marzeń”, jak i własnego miejsca na świecie.
W filmie nie dostajemy rozdzierania szat, potoków łez i obietnic uczucia do grobowej deski, tak typowych dla historii o nastoletnich dramatach. Młodzi bohaterowie „Papierowych miast” mają swoje wady, buntują się wobec przypinanych im łatek i boją się samotności. Niektórzy – tak jak Margo – próbują nawet przeciwstawić się oczekiwaniom, jakie wobec nich ma społeczeństwo, a inni – jak Quentin – wolą pójść sprawdzoną i wypróbowaną przez wielu drogą. Owszem, momentami twórcy za bardzo uderzają w patetyczne nuty przepełnione ideą braterstwa i otwartości na świat. W swojej bajeczce używają wszystkich możliwych filmowych środków – przyjemnych dla oka, odrobinę teledyskowych ujęć (ze sporym procentem slow-motion) czy indie-ballad idealnych na letnie przechadzki. Próbują uciec w ten sposób od pretensjonalnego moralizatorstwa w stronę sundance’owych skromnych filmów, jednak nie zawsze im się to do końca udaje.
W pozytywnym mimo wszystko odbiorze „Papierowych miast” pomagają młodzi odtwórcy męskich ról. Wiecznie wywracający oczami Nat Wolf (znany z wcześniejszej, równie pociesznej roli w filmie „Stuck in Love”), paplający Austin Abrams oraz rozsądny Justice Smith tworzą tandem niepopularnych licealnych geeków. Na szczęście nie przesadzają w swoim ekscentryzmie i stanowią wiarygodną grupę nieszkodliwych chłopaczków, których zwyczajnie nie da się nie lubić. Odrobinę inaczej jest z Carą Delevinge, która zabłysnęła rolą księżniczki Sorokiny w najnowszej ekranizacji „Anny Kareniny”. Chociaż Delevinge całą sobą starała się stworzyć charyzmatyczny wizerunek nieprzewidywalnej dziewczyny z Quentinowskich fantazji, to jednak zabrakło czasu na ekranie,by widzowie mogli ją całkowicie poznać i zrozumieć.
Trudno jest tego nie dostrzec – „Papierowe miasta” zostały skonstruowane tak, abyśmy nie tylko poczuli się lepiej, ale i odnaleźli w sobie ślady bohaterów. Bo kto z nas nie przeżył licealnych zawodów miłosnych, nie tęsknił za wielką przygodą i podróżą, czy nie marzył, aby zostać dostrzeżonym i docenionym? Dlatego też zwiastuję sukces temu filmowi; niech będzie dobrą rozrywką na lato.
Ocena: 7,5/10