Paterson - Cannes '16

Paterson - Cannes '16

Kadr z filmu „Paterson” (2016)
Kadr z filmu „Paterson” (2016) Źródło: Amazon Studios / Mary Cybulski
Dodano:   /  Zmieniono: 
„Paterson” Jima Jarmuscha jest intrygującą opowieścią o młodym mężczyźnie, który wraz z narzeczoną mieszka w Paterson, New Jersey.

Miasto, które było kolebką wielu artystów, pisarzy i poetów, jest też domem Patersona (nomen omen), kierowcy autobusu (świetny Adam Driver), który po pracy para się pisaniem wierszy. Jego dziewczyna, Laura (dobra Golshifteha Farahani), zajmuje się domem, w wolnych chwilach czerpiąc radość z najróżniejszych kreatywnych hobby.

Przedstawiając tydzień z ich życia, Jarmusch skupia się na urokliwych detalach, małych chwilach dnia codziennego, które potrafią wywołać uśmiech. Za przykład niech posłuży choćby litania narzekań na (jakże amerykańskie) pytanie: „jak się masz?”, które codziennie słyszy bohater, rozpoczynając kolejny dzień pracy. Wyśmienite są też podsłuchiwane kuriozalne rozmowy pasażerów autobusu, czy powracająca niczym leitmotiv przechylona skrzynka pocztowa. Wszystkie te elementy urzekają same w sobie, połączone jednak w interesujący ciąg zdarzeń, wciągają bezgranicznie.

Niezwykle ważny jest sam motyw poezji. Nie dość, że w obrazie pewne elementy powtarzają się jak refren (wspomniana już skrzynka pocztowa czy motyw koła, który Laura umieszcza na wszystkich malowanych przez siebie obiektach), to na dodatek wiersze czytane są tu z ekranu. Deklamowane przez Drivera brzmią świetnie, a na dodatek ich pojawienie się w formie odręcznego pisma nadaje całości dodatkowej elegancji. Wiersze są nietypowe, inne, urokliwe. W większości są to dzieła pióra Rona Padgetta, który nie tylko użyczył Jarmuschowi swoich gotowych poematów, ale jeszcze, specjalnie na potrzeby filmu, napisał kilka nowych wierszy. Świetnie się ich słucha.

Kadr z filmu „Paterson” (2016)

Piękne jest także to, że wiele sekwencji wygląda tak, jak gdyby rozgrywały się w głowie bohatera. Powracający motyw bliźniaków, którzy tłumnie pojawiają się na ekranie, czy spotykanie co krok innych miłośników poezji, którzy podróżują przez miasto z własnym notatnikiem na wiersze, sprawiają wrażenie, jakbyśmy oglądali marzenie senne Patersona. Również to dodaje mistycznej, magicznej aury obrazowi.

Dzięki temu „Paterson” urzeka, mami, intryguje i wciąga do swojego świata. Reżyser, snując swoją opowieść, potrafi pokazać piękno najzwyklejszych codziennych czynności. Tak naprawdę jednak urok „Patersona” wynika z połączenia wszystkich tych elementów, a wypunktowanie ich na papierze nie oddaje w pełni magii, którą film za sobą niesie. Tak jak trudno określić dokładnie emocjonalny urok poezji, tak trudno określić ten urok w „Patersonie”. To po prostu trzeba zobaczyć i poczuć samemu. A choć zdecydowanie nie jest to obraz dla każdego, mnie wciągnął bez reszty. Już nie mogę doczekać się ponownego seansu.

Ocena: 8/10 <3