18 lipca 2016 roku rozpoczął się proces cywilny przeciw twórcom niemieckiego serialu Nasze matki, nasi ojcowie”. Wytoczył go żołnierz Armii Krajowej 92-letni Zbigniew Radłowski oraz Światowy Związek Żołnierzy AK. W czasie drugiej rozprawy sąd miał przesłuchać część świadków i obejrzeć kolejne odcinki serialu.
Serial wywołał kontrowersje, ponieważ znalazły się w nim sceny, z których wynika, że Armia Krajowa rzekomo była współwinna zbrodni na osobach narodowości żydowskiej. Co więcej, Niemcy są ukazywani jako ofiary II wojny światowej. Żołnierze AK domagają się przeprosin we wszystkich telewizjach, gdzie pojawił się film. Ponadto chcą rekompensaty finansowej w wysokości 25 tys. zł tytułem naruszenia dóbr osobistych. Radio Maryja przypomina, że film „Nasze matki, nasi ojcowie” w trzech częściach wyemitowała TVP1 w czerwcu 2013 r.
– To jest sprawa trudna, bezprecedensowa, bo dotyczy dzieła artystycznego, a nie filmu dokumentalnego czy programu publicystycznego, więc jest możliwa wielość interpretacji. Produkcja ma jednak wymowę antypolską, wręcz rasistowską – wyjaśniał w lipcu Maciej Świrski, prezes Reduty Dobrego Imienia.
Fabuła serialu oparta jest na przedstawieniu losów pięciorga dwudziestokilkuletnich mieszkańców Berlina w czasie II wojny światowej, a dokładnie w przeddzień ataku na Związek Sowiecki w czerwcu 1941 roku. Jednym z bohaterów grupy przyjaciół jest Niemiec żydowskiego pochodzenia Viktor. Jako Żyd zostaje wysłany transportem na teren Polski, do niemieckiego obozu zagłady Auschwitz. Ucieka jednak z transportu i przyłącza się do jednego z oddziałów Armii Krajowej. Bierze udział w licznych akcjach zbrojnych, jego towarzysze broni cenią go za jego odwagę. Kiedy jednak wychodzi na jaw, fakt, że jest Żydem, musi opuścić oddział ponieważ dominuje w nim – poczynając od dowództwa po szeregowych żołnierzy – jednoznacznie antysemickie nastawienie.