Najlepsze Filmy 2016

Najlepsze Filmy 2016

Ostatnia rodzina (2016) - plakat
Ostatnia rodzina (2016) - plakat Źródło: Kino Świat
Redakcja FILM.COM.PL wybrała Najlepsze Filmy 2016 roku.

W głosowaniu wzięło udział ośmioro członków i współpracowników redakcji (w składzie: Małgorzata Czop, Dominika Pietraszek, Urszula Obstarczyk, Jan Stąpor, Kajetan Wyrzykowski, Jędrzej Dudkiewicz, Piotr Nowakowski i Michał Kaczoń). W rankingu brano pod uwagę polską datę premiery. W zestawieniu znalazły się więc filmy, które swoją oficjalną premierę w naszym kraju miały między 1 stycznia a 31 grudnia 2016 roku.

Galeria:
Najlepsze Filmy 2016

10. Paterson, reż. Jim Jarmisch (USA, 2016)

„Paterson” Jima Jarmuscha urzeka lirycznością i pochwałą dnia codziennego. Przedstawiając tydzień z życia kierowcy autobusu, rozkochanego w poezji i jego narzeczonej, mającej bzika na punkcie rękodzieła, przekazał widzowi niezwykłe pokłady pozytywnej energii, zaklętej w codziennych rytuałach. Przyglądając się zwykłym rozmowom w autobusie, czy podążając za bohaterem w codziennych spacerach, reżyser uchwycił piękno najprostszych momentów, które przydarzają nam się każdego dnia. Wystarczy przystanąć i je złapać. „Paterson” zachwyca także umiłowaniem bohatera do poezji i piękną recytacją wierszy przez Adama Drivera, który wreszcie znalazł rolę, w której sprawdza się w 100%. Niezwykle urokliwe dzieło, do którego chce się wielokrotnie wracać. [Michał Kaczoń]

Czytaj też:
Paterson - Cannes '16

9. Carol, reż. Todd Haynes (USA, 2015)

Todd Haynes ponownie, po genialnym „Daleko od nieba”, przenosi się w czasie do Ameryki skostniałych obyczajów, pruderii i politycznej poprawności. „Carol” zachwyca wizualnym dopracowaniem i muzyczną ilustracją, ale nie samo opakowanie przynosi radość oglądania. Cate Blanchett i Rooney Mara z subtelnością odgrywają miłosną fascynację, lęk i pożądanie. Haynes tworzy relację bohaterek gdzieś pomiędzy słowami, za pomocą spojrzeń i gestów, dzięki czemu całość nabiera tajemniczego tonu niedopowiedzenia. Ten film staje się fetyszem dla lubiących dopracowane obrazy, pełne emocji relacje i erotyczne napięcie. Amerykańskiemu reżyserowi udaje się, bez szokowania, oddać ducha czasu, głównie za sprawą wirtuozerskiego milczenia. [Małgorzata Czop]

Czytaj też:
Ich noce – recenzja „Carol”

8. Służąca, reż. Chan-wook Park (Korea Południowa, 2016)

Chan-wook Park po romansie z Hollywood powraca do Korei i wciąż z niesamowitym wysmakowaniem łączy dwa style opowiadania. Nie daje łatwych interpretacji, sięga po metaforykę i wysublimowane aluzje. Do tego upaja się dualizmem prezentowanego świata.U Parka nic nie jest oczywiste, a „Służąca”, która pierwotnie rysuje się jako banalne love story, nabiera rumieńców erotycznego traktatu, kina inicjacyjnego, thrillera i feministycznego manifestu. Wielowarstwowa opowieść czasami zbliża się do niebezpiecznej granicy kiczu, ale reżyser już nie raz udowodnił, że potrafi zachować granice. Myli tropy, daje różne możliwości interpretacji i podążania za postaciami, a przy tym gwarantuje intelektualną i wizualną przygodę. „Służąca” opowiada o manipulacji, a reżyser opanował tę sztukę do perfekcji. Sprawia, że podążamy za jego narracją i zauroczeni pięknem opowieści, dajemy się wywieść w pole. Czysta przyjemność bycia oszukiwanym. [Małgorzata Czop]

#8. Służąca, reż. Chan-wook Park (Korea Południowa, 2016)

7. Rogue 1, reż. Gareth Edwards (USA, 2016)

Łotr 1 – Disney pokazał, że decyzja o produkcji spin-offów Gwiezdnej Sagi mogła być doskonałym pomysłem. Gareth Edwards wykorzystał okazję i nakręcił film zupełnie inny od tego, co dotychczas znaliśmy w serii. Jednocześnie – chociażby za sprawą fajnych mrugnięć okiem do widza i gościnnych występów znanych bohaterów – nie sprawia on wrażenia odrębnego dzieła. To po prostu film wojenny w uniwersum Star Wars. Obraz mroczny, dojrzały, niejednoznaczny, chociażby dzięki odejściu od prostego podziału na bardzo, bardzo Dobrych i bardzo, bardzo Złych. Nie brakuje tu znakomitego humoru, jednak wydźwięk całości, mimo przebijającej tu i ówdzie nadziei, jest dość ponury. Łotr 1 to trzymająca w napięciu, wizualnie obłędna (prawdopodobnie najlepsza kosmiczna bitwa do tej pory), wzruszająca opowieść o przyjaźni, zaufaniu i poświęceniu w imię wyznawanych wartości. Film Edwardsa stanowi też rewers Epizodu IV, na który już nigdy nie będę patrzeć w taki sam sposób. I może właśnie za to – wzbogacenie Nowej nadziei – należą się największe brawa. [Jędrzej Dudkiewicz]

#7 Łotr 1 - Gwiezdne Wojny - historie, reż. Gareth Edwards (USA 2016)

6. Pokój, reż. Lenny Abrahamson (Irlandia, Kanada, 2015)

„Pokój” to film o ucieczce, próbie powrotu do normalności oraz uczeniu się świata zupełnie na nowo. Nie zobaczycie tu pięknych i popularnych aktorów znanych z pierwszych stron gazet, nie usłyszycie przeintelektualizowanych dialogów, nie zostaniecie zmuszeni do błądzenia po fabularnych meandrach. A jednak film Abrahamsona rozłoży Was na łopatki, wzruszy, poruszy i nawet kilka miesięcy po seansie nie będziecie potrafili o nim zapomnieć. Abrahamson zdołał film z gatunku indie doprowadzić na sam szczyt i stanął do walki o Oscary z takimi gigantami jak Inarritu, Miller czy McCarthy. Nie udałoby mu się to bez udziału dwóch niekwestionowanych gwiazd: nagrodzonej Oscarem za pierwszoplanową rolę Brie Larson, która tylko potwierdziła swój status jednej z najzdolniejszych gwiazd młodego pokolenia oraz Jacoba Tremblaya, który w mojej opinii jako jedyny mógł w oscarowym wyścigu zagrozić DiCaprio. [Piotr Nowakowski]

Czytaj też:
TIFF '15 - Room

5. Nienawistna Ósemka, reż. Quentin Tarantino (USA, 2015)

Quentin Tarantino po raz kolejny bawi się formułą westernu i znów serwuje nam wysublimowaną krwawą rozrywkę. Umieszczając bohaterów w oddalonej od świata chacie, kondensuje i podkręca napięcie z każdą kolejną sceną, aż do stanu wrzenia (dość powiedzieć, że gorąca kawa stanowi jeden z punktów zapalnych sprzeczki). Film posiada swój najlepszy moment już w pierwszych kilku minutach. Gdy na powolnym oddaleniu oglądamy figurę Chrystusa, stojącą w szczerym, spowitym śniegiem polu, a w tle przygrywa pulsująca, rytmiczna, złowieszcza i oryginalna, stworzona na potrzeby filmu muzyka Maestro Ennio Morricone, od razu wiemy, że czeka nas niezapomniana przygoda. [Michał Kaczoń]

Czytaj też:
Nienawistna Ósemka - opinia po seansie

4. Zwierzęta Nocy, reż. Tom Ford (USA 2016)

Smutek wypełnia długo wyczekiwany film Toma Forda. Przeszłość przypomina o sobie w postaci wymyślonej powieści, a emocje z każdą chwilą stają się coraz bardziej gęste. „Zwierzęta nocy” powoli wwiercają się pod skórę przy pomocy nienachalnej metaforyki i pomieszania gatunków. Reżyser kreuje intrygujący świat pięknych ludzi i przestrzeni. Wyczucie smaku przekłada się na wytworną mieszankę melodramatu z kinem sensacyjnym. Nie tylko robi wrażenie, ale opowiada intrygujące historie. Już otwierająca sekwencja rytmicznego tańca nagich kobiet o rubensowskich kształtach oświetlona lampami w amerykańskich barwach, staje się interesującym komentarzem do wszechobecnego kultu szczupłego ciała. Piękni ludzie zamieszkują wysublimowane apartamentowce i wille, ale wydziera z nich emocjonalne zepsucie i ogrom fałszu. Zapatrzeni w złudne piękno tracą siłę na wewnętrzny rozwój szczerości i niewinności. „Zwierzęta nocy” to gra z oczekiwaniami i konwencjami. [Małgorzata Czop]

Czytaj też:
Nocturnal Animals - TIFF '16

3. „Syn Szawła”, reż. László Nemes (Węgry 2015)

Nagrodzony Oscarem „Syn Szawła” to zaprzeczenie kina pojmowanego jako rodzaj rozrywki. W swej opowieści o więźniach obozu Auschwitz-Birkenau László Nemes zdobył się na pełny naturalizm, przez co seans jego filmu jest doświadczeniem wstrząsającym, ważnym i skrajnie trudnym. Dokładny obraz zagłady nie służy jednak szokowaniu czy kontrowersji. Ciasny kadr, w środku którego niemal zawsze znajduje się twarz Szawła – członka Sonderkommando, stawia apokaliptyczne widoki na drugim planie. Zamiast upajać się okrucieństwem, węgierski reżyser trzyma się kurczowo resztek humanitaryzmu, których nośnikiem jest właśnie Szaweł. Bohater wbrew logice dąży do tego, aby należycie pochować jednego z zamordowanych chłopców, a jego szaleńcze starania czynią z filmu dojrzałą wypowiedź o ludzkiej godności. Doskonały debiut: odważny w formie, ambitny w treści. [Dominika Pietraszek]

#3. „Syn Szawła”, reż. László Nemes (Węgry 2015)

2. Lobster, reż. Yorgos Lanthimos (2016)

Jakim zwierzęciem chcielibyśmy zostać po śmierci? To metaforyczne pytanie jest punktem wyjściowym znakomitej mieszanki science fiction i dramatu autorstwa Yorgosa Lanthimosa. Opowiadając historię Davida (Colin Farell), Grek zarysowuje smętny obraz naszej przyszłości – wyzutej z miłości, sztucznej i totalitarnej. Dzieli ludzkość na podporządkowanych i buntowników, przegranych i iluzorycznych zwycięzców. „Lobster” to dzieło wymagające, oczekujące od widza ciągłej uwagi i chęci podążania za piętrzącymi się absurdami. Nagrodą za tę wytrwałość jest jednak film dojrzały, inteligentny, nakręcony zmyślnie i z artystycznym zacięciem. Zatem, idąc poniekąd za ciosem szerzenia nihilizmu po filmie „Kieł”, Lanthimos daje nam kolejne ostrzeżenie. Czy w dobie naturalnego obumierania ludzkich więzi, unikniemy emocjonalnej sterylizacji, którą prognozuje reżyser? [Kajetan Wyrzykowski]

Czytaj też:
Relacja z Cannes - Dzień 3: The Lobster

1. Ostatnia Rodzina, reż. Jan P. Matuszyński (Polska 2016)

„Ostatnia rodzina” opowiadająca o wycinku z życia rodu Beksińskich nie bez powodu znalazła się na pierwszym miejscu. W końcu fundamentem całej historii jest tekst Roberta Bolesto – scenarzysty odpowiedzialnego za warstwę fabularną takich obrazów jak „Hardkor Disko” czy „Córki Dancingu”. Uniwersalna opowieść, pozbawiona moralizatorskiego kontekstu historyczno-politycznego, która celnie, niczym soczewka skupia w sobie wszelkie problemy rodzinne, zdaje się być ledwie pretekstem do przedstawienia równie ciekawej, co skomplikowanej postaci Zdzisława Beksińskiego. Jest to także doskonały film na eksport, czego dowodem jest fakt, że w nadchodzącym roku wejdzie do dystrybucji we Francji, Litwie, Czechach oraz Austrii. Łukasz Palkowski, przy okazji premiery „Bogów” – filmu, który odniósł sukces komercyjny w Polsce jak i artystyczny na arenie międzynarodowej, w jednym z wywiadów przyznał, że podstawą udanego obrazu filmowego, którym warto się pochwalić, jest scenariusz z wyrazistymi i mięsistymi bohaterami. W przypadku debiutanckiego obrazu Matuszyńskiego, w postaci nakreślone wcześniej przez Bolesto, życie tchnęli tacy aktorzy jak: Andrzej Seweryn, Dawid Ogrodnik oraz Aleksandra Konieczna tworząc iście wybuchowe i zapadające w pamięć kreacje. Tak mało, a może właśnie tak dużo – stoi za sukcesem tego filmu. [Jan Stąpor]

Czytaj też:
Schemat? To nie oni – recenzja „Ostatniej rodziny”