Polskę na Eurowizji w tym roku reprezentuje Gromee. Ku zaskoczeniu wielu osób piosenka „Light Me Up” wygrała narodowe kwalifikacje. Ci, którzy obserwowali scenę klubową, nie kryli radości – Gromee to postać znana na niej od wielu lat.„Szanse na triumf w Lizbonie ma niewielkie, bo – wiadomo – polityka” – pisała o Gromeem zaraz po polskich selekcjach „Gazeta Wyborcza”. Czy rzeczywiście?
O tym, że polityka wpływa na laury przyznawane w kulturze przekonaliśmy się niejednokrotnie. Dość wspomnieć literackiego Nobla dla Czesława Miłosza w 1980 roku, choć wielu krytyków zwracało wówczas uwagę, że mieliśmy w kraju nie gorszych wówczas poetów w postaci Zbigniewa Herberta i Tadeusza Różewicza. Ale właśnie – w kraju, podczas gdy międzynarodowej opinii publicznej potrzebny był pisarz wyraźnie antykomunistyczny, a ów antykomunizm przejawiał się również w życiu na emigracji. Niepodobna też uciec od polityki, gdy przypatrzeć się nagrodom filmowym. W 1981 roku, a wiec w okresie, gdy Polska była na ustach wszystkich, Złotą Palmę w Cannes otrzymał Andrzej Wajda za „Człowieka z żelaza” – film jednak słabszy od nienagrodzonego wcześniej „Człowieka z marmuru”. Trzy lata później z kolei Złotego Lwa w Wenecji zdobył Krzysztof Zanussiza „Rok spokojnego słońca” – również film nie najwybitniejszy w dorobku tego twórcy.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.