O tym, że jest to fenomen, niech świadczy już to, jak szybko wyprzedano miejsca na Stadionie Narodowym. Początkowo Ed Sheeran miał zagrać w Warszawie tylko raz, 11 sierpnia. Po tym, jak bilety sprzedały się w kilka dni, natychmiast zarządzono następny występ, co jest ewenementem na tej trasie koncertowej. Dziś już wiemy, że wejściówek - mimo cen od 250 do 400 złotych! - również na drugi show, organizowany 12 sierpnia, też brak, co czyni Sheerana najpopularniejszym w Polsce zagranicznym artystą. Dowodem nie tylko koncert, ale i sprzedaż płyt - album “Divide” to w naszym kraju album diamentowy, co oznacza, że w wersji fizycznej zechciało go kupić ponad 100 tysięcy osób. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że nad Wisłą mało który artysta zagraniczny osiąga pułap sprzedaży 5 tysięcy płyt, to mamy obraz nie tyle zwykłej fascynacji, co prawdziwego szaleństwa.
Sukces przyszedł bardzo wcześnie - jeszcze będąc nastolatkiem, zagrał ponad trzysta koncertów. Jako dwudziestolatek był już wielką gwiazdą, która sprzedała łącznie niemal 20 mln płyt. Kolejne trzy albumy, zatytułowane znanymi z matematyki znakami (“+”, “x”, “÷”) debiutowały na pierwszych miejscach list przebojów. Dopełnieniem sukcesu było wykorzystanie w filmie “Hobbit. Pustkowie Smauga” piosenki “I See Fire” W tym momencie nawet ludzie odporni na sheeranomanię musieli się zarazić. To był przebój, który śpiewał cały świat.
Więcej w numerze 32. "Wprost".