Isaaka Bashevisa Singera znają wszyscy – jest przecież laureatem literackiej Nagrody Nobla. O tym, że jego starszy brat był pisarzem też się słyszało, ale o tym, że ich siostra pisała i publikowała wie już mało kto. A tu się okazuje, że w 1936 roku ukazała się w Warszawie jej powieść, tyle że napisana i opublikowana w jidysz. Kilka lat temu wyszła w Polsce książka Ester Singer Kreitman „Rodowód”, a teraz mamy ów wydany już kiedyś „Taniec demonów”.
Jest to utwór bardzo ciekawy, choć nie wybitny. Ciekawy dlatego, że opisuje losy dziewczyny, córki rabina, która buntuje się przeciwko temu, na co skazywał ją los, a mówiąc inaczej – obyczaje panujące w jej społeczności, które nakazywały kształcenie tylko synów. Już na samym początku wyjaśnia to jedno dosadne zdanie jej ojca. Kiedy córka pyta go o to, kim kiedyś zostanie słyszy: „Oczywiście, że nikim!”. Dziewczyna z ortodoksyjnej żydowskiej rodziny mogła na początku XX wieku być tylko żoną i gospodynią domową, nikomu nie przychodziło do głowy, by mogła się kształcić, ba, by nawet cokolwiek czytała. A tymczasem bohaterka tej autobiograficznej powieści miała zupełnie inne plany i buntowała się tak, jak tylko wówczas mogła, unikała zamążpójścia, aż wreszcie zdecydowała się na kandydata z Antwerpii, który okazał się pomyłką.
Twórczość Ester Singer Kreitman jest teraz odkrywana na fali nowej emancypacyjnej fali przechodzącej przez świat – uważana jest za „pierwszą żydowską feministkę”, więc należy się spodziewać, że jeszcze wiele razy o niej usłyszymy. Zwłaszcza że jej powieść opisuje świat, który bezpowrotnie zginął, a intryguje egzotyką prawie tak, jak „Skrzypek na dachu”.
Ester Singer Kreitman, „Taniec demonów”, Fame Art
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.