Jak może zmienić się nasze życie pod wpływem choroby bliskiej osoby? Jak ona sama zmienia swoje nawyki i przyzwyczajenia zmagając się z demonami przeszłości? I w końcu co trzeba zrobić, by było tak, jak dawniej? Tych kwestii dotyka najnowsza powieść Erica-Emmanuela Schmitta, który głównym bohaterem książki „Felix i niewidzialne źródło” czyli chłopca, dla którego do pewnego momentu życie upływa pod znakiem bliskości z matką i wszechobecnego szczęścia. Wszystko zmienia się w momencie, gdy Fatu – matka chłopca, napotyka problemy związane z kupnem lokalu i zamyka się w sobie. Z towarzyskiej, energicznej i ciekawej świata kobiety staje się posągiem, nie potrafiącym ukazać choćby najbardziej podstawowych emocji.
„Duch Święty uznał mnie za syna”
Gotową diagnozę nowego i trudnego stanu rzeczy stawia tajemniczy „brat” Fatu, który przyjeżdża z Senegalu do Paryża. Wtedy Felix dowiaduje się, że jego matka jest „martwa” i trzeba ją „wskrzesić”. To właśnie chorobie duszy Schmitt poświęca dużo czasu szukając odpowiedzi na pytania o to, czy relacje ze zmarłymi i trudne wydarzenia z przeszłości mogą powrócić ze zdwojoną siłą odbierając chęć do życia i wpychając człowieka w stan stagnacji. Autor prowadzi akcję z charakterystycznym dla niego poczuciem humoru, dzięki czemu trudna tematyka staje się łatwiejsza w odbiorze. Niekiedy sięga po dosadne słownictwo, które w połączeniu z rzeczywistością przedstawioną na kartach powieści sprawia, że odbiorcami książki stają się dorośli, chociaż głównym bohaterem jest dziecko. Nie jest to nowy zabieg, a Schmitt już w przeszłości wybierał najmłodszych na bohaterów, którzy mieli ukazać czytelnikom istotne prawdy.
Ciekawą postacią jest ojciec chłopca, który powraca po 12 latach nieobecności i staje się jednym z ważniejszych bohaterów. Ciekawym, bo jego imię to z francuskiego Duch Święty, co zdaje się być nieprzypadkowym zabiegiem francuskiego pisarza. „Nie ulegało najmniejszej wątpliwości, że Mama poczęła mnie z Duchem Świętym, gdyż mieliśmy na to oficjalny dowód: Duch Święty uznał mnie za syna w moim akcie urodzenia” – czytamy w powieści. Ojciec Felixa jest przystojny, inteligentny, czarujący – wręcz idealny. Pomimo buntowniczej postawy i niechęci syna jest wobec niego cierpliwy, wybacza mu i go nie odrzuca, a co najważniejsze, odgrywa kluczową rolę w trudnym procesie powrotu Fatu do rzeczywistości. Schmitt chętnie sięga po motywy religijne i nie sposób oprzeć się wrażeniu, że i tym razem próbował w bardzo szkicowy sposób przedstawić relację między ludźmi a Bogiem, który choć wydaje się nieosiągalny i odległy, to często interweniuje w najważniejszych momentach życia.
„Niewidzialne źródło jest wszędzie"
Książka, która na rynku ukaże się nakładem wydawnictwa Znak, nie będzie zaskoczeniem dla czytelników znających twórczość Schmitta. Chociaż tym razem autor sięga nie po znane z wcześniejszych powieści nawiązania do islamu, chrześcijaństwa, czy judaizmu, a animizmu, to czyni to w sposób, do jakiego przyzwyczaił swoich odbiorców. „Felix i niewidzialne źródło” ukazuje dramat dziecka odtrąconego przez matkę, gdzie mistycyzm i rzeczywistość przenikają się w niecodzienny sposób. Powieść wprawdzie będzie wyzwaniem dla tych, którzy nie lubią opowiadań pisanych ciągiem bez wyraźnie zarysowanych rozdziałów, ale może przypaść do gustu fanom spirytualizmu oraz poszukiwaczom różnych form duchowości. „Niewidzialne źródło jest wszędzie, zawsze, tam gdzie znajdujesz się ty, i możesz je uchwycić. Ten, kto dobrze patrzy, w końcu zobaczy” – czytamy w jednym z fragmentów powieści, który pokazuje, że w poszukiwanie tytułowego „niewidzialnego źródła” każdy z czytelników będzie musiał wyruszyć swoją własną drogą.
Czytaj też:
Kobiety, które zabiły partnerów, opowiadają swoje historie. „Obok leżała siekiera”