Bartosz Bielenia dla „Wprost”: Krok po kroku przekonywaliśmy widzów do „Bożego Ciała”

Bartosz Bielenia dla „Wprost”: Krok po kroku przekonywaliśmy widzów do „Bożego Ciała”

Kadr z filmu „Boże Ciało”
Kadr z filmu „Boże Ciało” Źródło: Aurum Film
Ta rola to przełom w jego karierze. Bartosz Bielenia, odtwórca głównej roli w „Bożym Ciele” Jana Komasy opowiada „Wprost” o zagranicznej promocji filmu.

– Krok po kroku przekonywaliśmy widzów do naszego filmu – mówił „Wprost” aktor. – Najpierw na festiwalu w Wenecji, gdzie spotkaliśmy się ze świetnym odbiorem i zdobyliśmy nagrodę Europa Cinemas Label, potem na kolejnych imprezach, przeglądach, pokazach. W Stanach eksplozję zainteresowania „Bożym Ciałem” wywołał American Film Institute Festival. To po nim jedno z branżowych pism przeniosło nas z kategorii ewentualnych „czarnych koni” w wyścigu o nominację do „peletonu”.A ja pomyślałem, że ta cała aktywność, spotkania, wywiady, dyskusje, mają sens – tłumaczy.

Bielenia podkreśla, że widzowie w Stanach reagowali na film podobnie, jak w Polsce: – Ta historia chłopaka, który na przepustce z poprawczaka, podszywa się pod księdza, by spróbować innego życia, okazała się bardzo uniwersalna. I niezależnie, czy oglądają ją Francuzi, Amerykanie, Włosi czy Polacy – wszyscy mówią o traumie, o próbie odkupienia, o wierze. Cieszy mnie to. Zawsze miałem nadzieję, że „Boże Ciało” będzie emanować miłością do drugiego człowieka. Uczyć sztuki wybaczania – zarówno sobie, jak innym. Budować wspólnotę a nie tworzyć kolejne podziały.

Artysta przez pięć miesięcy przygotowywał się do zagrania głównej roli w „Bożym Ciele”. Czytał książki, odwiedził zakład poprawczy, oglądał filmy. Przeszedł też fizyczną metamorfozę: – Na siłowni przybrałem osiem kilogramów masy i przez chwilę wyglądałem jak nalany łysy prosiaczek. A ciało wpływa na nasze zachowanie Zmienia się jego motoryka, ludzie inaczej na ciebie patrzą. Jesteś większy, cięższy, dosłownie i w przenośni mocniej stąpasz po ziemi. Moja dziewczyna śmiała się, że nawet prywatnie stałem się chojrakowaty. Ale szybko to się skończyło, po zdjęciach się rozchorowałem i straciłem nowe mięśnie. Włosy też powoli odrastają. Póki nikt mi nie każe ich zgolić.

Kiedy ogłaszano nominacje do Oscara, aktor był w Stanach, a ceremonia odbywała się ok. 5 nad ranem. – Spałem sobie smacznie i śniłem, że jestem zającem złodziejem i obudził mnie telefon od agentki z gratulacjami – wspomina. – Chwilę później posypały się wiadomości. Telefon od wzruszonych rodziców. Z niedowierzaniem odpisywałem na gratulacje. Sprawdzałem czy to prawda a jak już byłem pewny to położyłem się spokojny spać dalej – mówi.

Bielenia opowiedział też, że Jan Komasa nie obudził się o świcie i o swoim sukcesie dowiedział się kilka godzin po wszystkich: – Janek jest niezłym śpiochem.

Cóż, dobrze, że dzisiejsza ceremonia w Los Angeles rozpoczyna się o 17 (2:00 czasu polskiego).

Galeria:
Film „Boże Ciało” Jana Komasy
Źródło: Wprost