„Wiemy co robisz w internecie, śledzimy cię”. Obok takich słów ciężko przejść obojętnie

„Wiemy co robisz w internecie, śledzimy cię”. Obok takich słów ciężko przejść obojętnie

Mecenas Żabota na nagraniu promocyjnym
Mecenas Żabota na nagraniu promocyjnym Źródło: YouTube / Koosby
Dobra promocja to połowa sukcesu. Wie o tym Michał Kuzborski, który już samym pomysłem na reklamowanie książki może zyskać sympatię czytelników. Okazuje się, że debiutujący pisarz ma oprócz tego coś ciekawego do przekazania, a jego powieść to ciekawa alternatywa dla tych, którzy szukają pomysłu na spędzenie „narodowej kwarantanny”.

Koronawirus rozprzestrzenia się w szybkim tempie, a władze zachęcają do pozostawania w domach. To dobra okazja do tego, by nadrobić książkowe zaległości i zapoznać się z nowymi autorami. Do tego grona dołączył Michał Kuzborski, którego debiutancki „Paradoks kłamcy” to swego rodzaju kryminał z domieszką wątków gospodarczych, PR-owych oraz – jakżeby inaczej – obyczajowych. – Wiemy co robisz w internecie. Śledzimy cię – nagranie o takiej treści dostałam razem z zachętą do zrecenzowania książki. Ciężko przejść obojętnie obok materiału, na którym występuje... jeden z głównych bohaterów powieści. Ciekawa koncepcja zaintrygowała już na początku i sprawiła, że z zapałem sięgnęłam po „Paradoks kłamcy”. Nie był to czas stracony.

„Zawsze kłamię”

Dlaczego Kuzborski zdecydował się na taki tytuł? Nie jest to wybór przypadkowy, a wspomniany „paradoks” co jakiś czas powraca na kartach powieści. „Ja zawsze kłamię. Za to mi płacą. Dlatego mi nie wierzysz” – tłumaczy główny bohater, który jest młodym i utalentowanym specjalistą w zakresie public relations i marketingu. Jego główne zadanie polega na „gaszeniu pożarów” w firmach klientów, chroniąc ich przed blamażem w mediach i opracowując strategię na rozwiązywanie problemów. S., bo tak określa go autor, nie jest jednak jedynym narratorem. Co jakiś czas pojawiają się inne postaci przedstawiające swój punkt widzenia i chociaż ich „wtręty” są krótkie, to trudno nie oprzeć się wrażeniu, że mogą zakłócić płynność opowieści. Sam S. jest postacią rozbudowaną – z jednej strony odnosi sukcesy i błyszczy kreatywnością, a z drugiej zmaga się z samotnością oraz cierpieniem. Jego osobowość została nakreślona w taki sposób, że nawet pomimo niektórych wątpliwych moralnie działań, głównego bohatera po prostu nie da się nie lubić.

Już przy okazji promocji książki Kuzborski (a raczej jego reprezentant – mecenas Żabota) ostrzegał, że „Paradoks kłamcy” jest napisany dosadnym językiem. Osoby, które nie lubią wulgaryzmów mogą mieć problem z przebrnięciem przez powieść, ale zastosowany język został dostosowany do barwnych postaci, w ustach których gładkie i ładne słówka brzmiałyby po prostu sztucznie. Autor nie boi się także ciekawych i odważnych porównań, prowadzi narrację z dużym i czasami wręcz ironicznym poczuciem humoru, chociaż czasami zdarzają mu się niepotrzebne powtórzenia. O ile za pierwszym razem pewne zwroty brzmią świeżo i ciekawie (np. „ironiczne salutowanie”) o tyle powracające za kilkanaście stron mogą po prostu nudzić.

Nie nudzi za to sama koncepcja, a książkę czyta się szybko. Nie brakuje zaskakujących zwrotów akcji oraz intryg, a autor nie zdecydował się na definitywne zakończenie opowieści, przez co zapewne możemy spodziewać się ciągu dalszego. Wprawdzie po drodze pojawiają się pewne nieścisłości związane chociażby z rzeczywistymi wydarzeniami (do czego Kuzborski pod koniec pokornie się przyznaje), to nie rażą one na tyle, by zniechęciły do brnięcia przez kolejne strony. „Paradoks kłamcy” jest literackim debiutem 36-letniego Wrocławianina, o którym zapewne jeszcze nie raz usłyszymy.

Czytaj też:
Remigiusz Mróz i fantastyka? Fani pisarza mogą być zaskoczeni

Źródło: WPROST.pl