20 maja na rynku wydawniczym pojawiła się „Zjawa” Maxa Czornyja, a recenzję książki możecie przeczytać na Wprost.pl. Nie dziwi więc zaskoczenie fanów, którzy 4 czerwca dowiedzieli się, że wkrótce do sprzedaży trafi kolejna powieść pisarza. „Wielbiciel” ukaże się 17 czerwca i już dzisiaj wiadomo, że pozycja nie należy do żadnej z serii dotychczasowych powieści. „W kulminacyjnym momencie kampanii wyborczej ginie kandydatka na prezydenta. Wstępne ustalenia nie dają odpowiedzi na najważniejsze pytanie: czy było to samobójstwo, czy morderstwo? Tymczasem z przydomowego ogrodu kontrkandydata zmarłej zostaje porwana jego kilkuletnia córka. Wydaje się, że za wszystkie sznurki pociąga jedna osoba. Kim jest? Patologicznym prześladowcą, podglądaczem czy bezwzględnym mordercą?” – tyle z opisu wydawniczego, czyli czystej teorii. Postanowiłam przekonać się, jak zamysł Czornyja o zaskoczeniu czytelników fabularnym plot twistem sprawdził się w praktyce.
Mocny początek i jeszcze mocniejsze zakończenie
Powieść zaczyna się mocnym akcentem i – bez wchodzenia w szczegóły – od razu stawia pierwsze pytania o losy ukazanego bohatera. „Wielbiciel” to jednak powieść przedstawiona z trzech punktów widzenia, a Czornyj zdecydował się na niecodzienny zabieg. Zamiast prowadzić narrację uwzględniając kilka postaci i krótkimi rozdziałami przeplatać ich historie, zdecydował się na trzy osobne części. Czytelnik jednak szybko zorientuje się, że ukazane tam zdarzenia toczą się równolegle, a punkt kulminacyjny jest dowodem na to, że pisarzowi udało się zgrabnie połączyć te wątki bez grzechu niedbalstwa i niedociągnięć fabularnych.
Autor wprawdzie zdecydował się na fikcję polityczną, ale nawiązał również do realnych zdarzeń i postaci. Nic dziwnego, ponieważ nie od dzisiaj wiadomo, że polska rzeczywistość dostarcza gotowych pomysłów na powieści czy scenariusze filmowe. Czornyj postanowił jednak puścić wodze fantazji i stworzyć własną historię, oddając głos kilku bohaterom. Używa przy tym charakterystycznego dla siebie dosadnego, obrazowego, a zarazem naturalnego języka. Nie brakuje tam wulgaryzmów, przy czym trzeba oddać pisarzowi, że umiejętnie wplatał je w dialogi czy opisy bohaterów, do których tego typu język rzeczywiście pasował.
Równie zaskakujące co sam fakt wydania „Wielbiciela”, jest zakończenie powieści. Czytelnik wprawdzie może snuć swoje domysły i kreować możliwe rozwiązanie wątków, ale Czornyj zapewne zaskoczy większość odbiorców. To pozycja szczególnie dla tych, którzy lubią thrillery psychologiczne, a filmy typu „Wyspa tajemnic” mogą oglądać dziesiątki razy z niesłabnącym zainteresowaniem i napięciem. To wreszcie książka pisana z myślą o osobach chcących oderwać się od trudnej rzeczywistości, szczególnie w intensywnym czasie kampanii przedwyborczej. Czy „Wielbiciel” przysporzy Czornyjowi nowych wielbicieli? Tego dowiemy się wkrótce.
Czytaj też:
Coś dla tych, którzy już planują wakacje. „Pociąg do Tybetu” zabierze was w niezwykłą podróż