Monika Zamachowska: Gdzie cię zastałam, Michale? Widzę w naszym połączeniu on-line palmy i błękitne niebo bez jednej chmury…
Michał Znaniecki: To moja karaibska codzienność. Ciekawe, że wiele osób, wiedząc że jestem na drugiej półkuli, życzy mi dobrego odpoczynku. Nie zastanawiając się nad tym, że mogę tu być pracując od rana do nocy, a nie korzystając z plaży. Dla mnie ucieczka przed pandemią, to przede wszystkim praca on-line.
To chyba dziwne dla reżysera operowego?
Zrealizowałem już „Turandot” na Skype we Lwowie. W tej chwili robię „Trouble in Tahiti” Bernsteina i za chwilę „Don Carlosa” w Łodzi. W Akademii Teatralnej w Warszawie, gdzie staram się o profesurę, wykładam reżyserię operową, opowiadając właśnie, jak można reżyserować on-line, nie tracąc jakości. Szukam usystematyzowania tej metody. Buduję know-how.