Mam psa. A konkretnie sukę. Nazywa się Pepa i dziś ma siedem lat. Od razu tłumaczę – imię wymyśliła moja córka, kiedy miała dwa latka. Tak, była fanką świnki Peppy. Ale ja nie o tym, tylko o butach.
Otóż gdy Pepa była szczeniakiem, zjadła jedną parę butów. Tylko jedną. Wyjęła je sobie z szafy i rozszarpała. Pech chciał, że były to najdroższe buty, jakie kiedykolwiek miałem. Kolekcjonerskie żółte trampki. Nie pytajcie, ile kosztowały, człowiek czasami bywa po prostu głupi. Został z nich kawałek podeszwy. Tak na oko dziesięć centymetrów. Reszta zamieniała się w buciane konfetti.
Przypomniałem sobie o tym, gdy zobaczyłem kilka dni temu news o skandalu, jaki wybuchł wokół limitowanej serii butów stworzonej przez artystyczny kolektyw MSCHF.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.