Robert Małecki już w „Żałobnicy” zastanawiał się, jak tajemnice z przeszłości mogą rzutować na naszą teraźniejszość. Jego najnowsza powieść również jest historią o kłamstwach, które z biegiem lat nabierają niszczycielskiej mocy. „Kama Kosowska, niespełniona dziennikarka, wraca do Torunia i otrzymuje propozycję udziału w programie o tajemniczym zaginięciu z 1986 roku. Wtedy też przepadł bez śladu jej kolega z dzieciństwa, siedmioletni Piotrek Janocha. Kama jest jedną z osób, które ponad trzydzieści lat temu jako ostatnie widziały chłopca żywego” – czytamy w opisie wydawnictwa Czwarta Strona.
Sprawą zaginięcia Janochy zajmuje się komisarz Lesław Korcz, który odkrywa szereg nieprawidłowości w śledztwie prowadzonym przez owdowiałego ojca Kamy i emerytowanego policjanta, Waldemara Kosowskiego. „Kiedy prawda sprzed lat zacznie wychodzić na jaw, dziennikarka będzie musiała również stanąć oko w oko z niewyobrażalną prawdą na temat śmierci swojej matki. Czy uda jej się wyjaśnić, co wydarzyło się podczas tamtych tragicznych wakacji?” – zastanawia się wydawca, który „Zmorę” reklamuje jako „porażający thriller kryminalny”.
Nienaganny styl
Pisząc o książkach Małeckiego nie sposób wspomnieć o jego stylu, który stawia go w czołówce autorów kryminałów w Polsce. Autor nie boi się rozbudowanych opisów, zaskakujących figur stylistycznych, a kreślonymi przez siebie zdaniami potrafi dogłębnie wniknąć w emocje bohaterów. „Zmora” nie schodzi pod tym względem poniżej poziomu, chociaż może być miejscami wymagająca dla czytelników, którzy częściej niż po książki sięgają po program telewizyjny czy tabloidy.
Małecki prowadzi opowieść z kilku perspektyw, w centrum wydarzeń stawiając jednak Kamę. To jedyna bohaterka, która kreuje historię w pierwszej osobie, a autor najwięcej uwagi poświęca odczuwanym przez nią emocjom. Opisy są na tyle szczegółowe, że czytelnik może wręcz poczuć ból i strach odczuwany przez dziennikarkę.
Pisarz przeplata teraźniejszość z przeszłością, płynnie prowadząc narrację. Wydarzenia z przeszłości naświetlają to, co dzieje się współcześnie i pomogą zrozumieć decyzje podejmowane przez bohaterów. Na jaw wychodzą kolejne tajemnice i mroczne sekrety, a pod koniec nic nie jest takie, jakim wydawało się na początku.
Małecki wprowadza wiele wątków, konsekwentnie je rozwijając i zaskakując przy tym zwrotami akcji. To wszystko sprawia, że czytelnik stawia sobie kolejne pytania i ma problem z oderwaniem się od książki, która wciąga intrygującą historią. Jej zwieńczenie jest trudne do przewidzenia, co stanowi dodatkową wartość „Zmory”.
Czytaj też:
Chyłka powraca, a wraz z nią wiele niespodzianek. Co tym razem przygotował Mróz?