Izabela Janiszewska przez lata była dziennikarką, a swoją przygodę z mediami rozpoczęła od stażu w TVN24. Później pracowała kolejno w Polsat News, MTV Polska i TVN Style, gdzie jako wydawca przygotowywała programy „Miasto Kobiet” oraz „Kobieta na zakręcie”. W tym samym czasie recenzowała scenariusze propozycji filmowych oraz współtworzyła scenariusz jednego z seriali.
Dla magazynu „Uroda życia" Janiszewska przygotowywała wywiady, reportaże i teksty psychologiczne, co później znalazło odzwierciedlenie w jej książkach kryminalnych. Autorka w swoich powieściach wnika w przeżycia i emocje bohaterów, co było widać zarówno we „Wrzasku”, „Histerii”, jak i wydanym ostatnio „Amoku”. Z pisarką, która zadebiutowała niemal rok temu, rozmawiałam o stylu jej pracy, inspiracjach i planach na przyszłość.
Dlaczego zdecydowała się Pani zabrać za pisanie książek? Dla przeciętnego odbiorcy może być to o wiele „nudniejsze” zajęcie niż praca reportera.
Wręcz przeciwnie, pisanie książek jest ekscytujące, pozwala doświadczać silnych emocji, umożliwia przeżywanie wielu żyć i sytuacji, które w rzeczywistości raczej nigdy nie staną się moim udziałem. Odkąd pamiętam uwielbiałam opowiadać historie, a czytając książki innych autorów czułam w sobie coś w rodzaju głodu i mrowienia w żołądku, które mówiły, że ja też chciałabym spróbować zmierzyć się z tą materią.
Trochę czasu zajęło zanim odważyłam się zaprezentować swoją twórczość wydawcom i poczułam gotowość by wyjść z ukrycia i stanąć na scenie rynku książki. Pisanie pozwala mi mówić o tym, o czym niekiedy trudno nam ludziom rozmawiać ze sobą bezpośrednio. To także sposób na to, by być z ludźmi bliżej, bo dzięki książkom, które piszę, dzielę z czytelnikami podobne emocje i doświadczenia.
Kryminał to obecnie dość popularny gatunek w Polsce. Nie bała się Pani, że trudno będzie odnaleźć się w natłoku konkurencji?
Dużo bardziej zastanawiało mnie to, czy historie, które mam do zaoferowania i które dla mnie są niezwykle ważne, obudzą podobne emocje w czytelnikach. Czy ich również chwycą za gardło tak jak mnie? Czy się zrozumiemy i spotkamy w tej opowieści? Może to taka odwieczna obawa o akceptację, bo dla autora istotne jest, by jego książki znalazły swoich odbiorców, by zostały dobrze przyjęte.
Poza tym autorzy to często wrażliwe, emocjonalne osoby, i to co przy pisaniu jest atutem, bo pozwala wnikać w emocje bohaterów, przy odbieraniu krytyki niekiedy okazuje się obciążeniem. Szczęśliwie ze wszystkim można nauczyć się żyć. Podsumowując, wielu rzeczy się bałam, ale nie pozwoliłam, by ten strach powstrzymywał mnie przed działaniem. Wyznaję zasadę: bój się, bo tylko głupcy nie czują lęku, i rób.
Warsztat dziennikarski pomógł w pisaniu powieści?
Zdecydowanie tak, choć pisanie artykułów i książek to zupełnie inne rzeczy. Powieść jest raczej jak zawody triathlonowe Ironman, wymaga wielkiego zaangażowania, umiejętnego rozłożenia sił oraz nieustannego treningu. Artykuł natomiast to raczej bieg na krótkim dystansie.
Praca w mediach z pewnością pomogła mi dużo lepiej wykonać research, bo w dziennikarstwie jest on niezbędny i właściwie należy do codzienności, dzięki swoim doświadczeniom potrafiłam również oddać wiarygodnie świat dziennikarski w powieści. Wiele zdarzeń z życia książkowej reporterki Larysy Luboń dotyczących jej pracy w redakcji to sceny przeniesione z mojego życia.