Przez ostatnie dziesięć lat, za każdym razem, kiedy prowadziłam zajęcia i warsztaty na temat mody w kontekście społeczno-kulturowym, prosiłam uczestników o szybkie i intuicyjne zdefiniowanie słowa „moda”. Zadanie miało charakter otwarty, chodziło tylko o nazwanie własnymi słowami nadrzędnego tematu spotkania. Starałam się pozostawić jak najszersze pole do przemyśleń, zapewniając anonimowość i szacunek dla każdej odpowiedzi. W efekcie przeczytałam ponad tysiąc spontanicznych definicji. Stanowią one bezcenne świadectwo tego, jak od 2010 roku zmieniało się rozumienie mody.
Można podzielić odpowiedzi na modatrzy kategorie: (1) krótkie strumienie świadomości, w których przeplatały się: „modelki”, „piękno”, „luksus” i „trendy”; (2) quasi-naukowe definicje, w których moda była przedstawiana jako branża, w której projektuje, produkuje i sprzedaje się ubrania, jednak najczęściej (3) uczestnicy pisali o „sposobie wyrażania siebie” lub „narzędziu autoekspresji”. Te trzy kategorie dają pewne pojęcie o tym jak: produkty (sukienki, buty, torebki, klapki), fikcyjne narracje (reklamy, kampanie, edytoriale, magazyny), kategorie estetyczne (piękno, forma, kształty, powierzchnie) i wybory dotyczące tożsamości (zarówno indywidualne jak i kolektywne, związane z przynależnością do grupy) razem tworzą system mody.
Te powszechne sposoby jej definiowania są fragmentaryczne i niepełne, ponieważ nie uwzględniają społeczno-kulturowych aspektów mody, takich jak warunki pracy i życia oraz wartości, które ta nieustannie tworzy i umacnia. Tym bardziej nie oddają jej uwikłania w problemy związane z kryzysem klimatycznym i kolonializmem. Są to tematy, które badam i intensywnie omawiam ze studentami, ponieważ to one definiują przyszłość mody.
Moda a pandemia
Rozpędu nabrały również nowe inicjatywy: organizacje pozarządowe, fundacje czy wirtualne archiwa. Przykładami takich podmiotów są: Slow Factory Foundation (fundacja, która zajmuje się edukowaniem o modzie w kontekście zmian społecznych, kulturowych i środowiskowych) Fashion and Race Database (platforma online będąca narzędziem do tworzenia różnorodnych narracji dotyczących historii mody i walcząca z brakiem reprezentacji mniejszości w branży) oraz Fashion for Good (organizacja zajmująca się zrównoważonymi innowacjami). Dzięki nim, moda staje się narzędziem politycznym i zaczyna pełnić istotną rolę w ruchach poświęconych kwestionowaniu nierówności społecznych, sprzeciwianiu się rasizmowi czy promowaniu dekolonizacji.
Chociaż wspomniane inicjatywy powstały w różnych miejscach i operują różnymi metodami, mają wspólny cel, jakim jest „ulepszanie” i próba „naprawienia” branży modowej poprzez redystrybucję i szerzenie wiedzy. Jeśli moda wyraża Zeitgeist, istotna jest refleksja na temat czasów, w których żyjemy i to, jaki obraz naszego społeczeństwa malują ubrania, które nosimy.
Czytaj też:
Monica Bellucci z córką na okładce włoskiego „Vogue'a”. Są podobne?
Gdzie teraz jesteśmy?
Opisanie teraźniejszości to trudne zadanie, które wymaga naciśnięcia przycisku z napisem „PAUZA” i bacznej obserwacji zastanego obrazu. Jedną z osób, której udało się to sprawnie zrobić, jest filozofka i samozwańcza „patologiczna optymistka” Rosi Braidotti, która wprowadziła termin „posthumanistycznej konwergencji”. Proponuje ona spojrzeć na trzy główne zjawiska, które współcześnie kształtują nasze doświadczenia: kryzys klimatyczny, transformację cyfrową i kapitalizm kognitywny.
W swoim wykładzie dla studentów Harvard Graduate School of Design Braidotti zaznacza, że należy pamiętać o symultaniczności i ścisłym powiązaniu wspomnianych zjawisk: kryzys klimatyczny nie dzieje się tylko w środę, a rewolucja cyfrowa w piątek. Jak wiemy świat mody również nie jest wolny od ich wpływu. Teoretyczki Anneke Smelik i Annamari Vänskä analizują modę z posthumanistycznej perspektywy. Smelik proponuje przyjrzeć się sprawczości natury i rzeczy, którą w duchu nowego materializmu można przypisać np. ubraniom. To oznacza, że mają wpływ na nas i świat, w którym koegzystujemy. Dzięki takiej perspektywie możemy zbadać zawiłe relacje łączące ciało, rzeczy, środowisko i technologię.
Od kiedy w 2019 roku wybuchła światowa pandemia COVID-19, staliśmy się świadkami śmiertelności na masową skalę. Choroba i śmierć przejęły tematy codziennych dyskusji, a media zaczęły przekazywać informacje o śmiertelności za pomocą numerów i danych procentowych. Rozprzestrzeniający się wirus zagraża oddychaniu, czyli najbardziej podstawowej, utrzymującej nas przy życiu funkcji biologicznej. Samo ciało stało się niebezpiecznym narzędziem, szczególnie w miejscach publicznych. Każde kichnięcie w autobusie prowadzi do potencjalnego zagrożenia życia, a dotyk został wyłączony ze wszelkich międzyludzkich interakcji. Według Achille Mbembe, kameruńskiego filozofa, pandemia spowodowała powstanie nowych form władzy, w szczególności takich, które wpływają na społeczne postrzeganie ciała jako zagrożenia.
Zmieniło się również to, jak patrzymy na przyszłość, która jawi się nam teraz jako jeszcze bardziej nieprzewidywalna niż kiedyś. Dla mody cielesność i wyobrażenia przyszłości są fundamentalne. Mbembe sugeruje, żeby spojrzeć na COVID-19, jako na „spektakularny wyraz potrzasku planetarnego, w jakim znalazła się ludzkość” i nawołuje do odbudowy Ziemi, naszego miejsca zamieszkania.
„Musimy odzyskać płuca naszego świata. Ludzkość i biosfera to jedno i to samo”. W kontekście mody jego słowa prowadzą w kierunku praktyk zrównoważonych, odnawialnych, cyrkularnych i etycznych.
Moda dla lepszego świata
Przez ostatnie parę lat w świecie mody istotnym aspektem stała się etyczność, a jej kontrola i sposoby regulowania zostały sprofesjonalizowane. W firmach z różnych sektorów powstały działy związane ze zrównoważonym rozwojem i CSR czyli Corporate Social Responsibility (Społeczna Odpowiedzialność Biznesu).
Wielu moich byłych studentów zajmuje się konsultingiem od spraw związanych ze zrównoważonym rozwojem. Pole ich działań jest szerokie, ale ich praca skupia się na rozplątywaniu sieci szkodliwych praktyk branży modowej. To oni wprowadzają kontrolę łańcuchów dostaw i metod produkcji, by firmy mogły uzyskać odpowiednie certyfikaty i tym samym spełnić Cele Zrównoważonego Rozwoju wyznaczone przez ONZ.
W branży modowej H&M Group (H&M, COS, Itsapark) i Kering (Gucci, Saint Laurent, Bottega Veneta, Balenciaga) przodują we wprowadzaniu nowych rozwiązań skupiających się na zrównoważonym rozwoju i nie ukrywają tego faktu, szczególnie w swoich strategiach marketingowych. Czy to sprawia, że oferowane przez nich produkty zasługują na miano etycznych? Nie, ale zdecydowanie starają się tworzyć dyskurs dotyczący ekologicznej i zrównoważonej mody. Samo to pytanie zbliża nas do „dobrych” i „złych” praktyk w modzie i rozstrzygania, kiedy produkt jest lepszy/gorszy. Moda staje się polem minowym, gdzie produkty i zachowania konsumenckie zyskują nowy afektywny wymiar, mocno zakorzeniony w języku.
Komunikacja i marketing związane z etyką i ekologią są tematem dyskusyjnym. Słowa takie jak: szczerość, uważność, etyka i sprawiedliwość zdominowały słownik używany zarówno przez producentów, jak i konsumentów. Za tymi pojęciami nie kryją się tylko śmiałe roszczenia, ale też ludzkie nadzieje. Dlaczego przypisujemy świadomość, sprawiedliwość i autentyczność, czyli istotne ludzkie wartości, produktom? Czy umiemy/możemy rozszyfrować znaczenie tych terminów, czy ich językowa rola spełnia tę samą funkcję, co slogan „jesteś tego warta”? Co więcej, daje to modzie i jej towarom więcej sprawczości niż kiedykolwiek, zamazując granicę między tym, co ludzkie i nie-ludzkie.
Otto von Busch, praktyk i teoretyk mody, a także profesor Designu na Parsons w Nowym Jorku, proponuje spojrzeć na niektóre produkty zrównoważonego rozwoju jako emblematy etyczności (eng. tokens of virtue). Są one zezwoleniem na wolną od poczucia winy masową konsumpcję mody, dla tych którzy mogą sobie na to pozwolić. Co tak naprawdę jest dla nas ważne, kiedy mówimy o zrównoważonej modzie, jakie wartości i systemy mody chcemy podtrzymać? Czym są „przyjazne środowisku” produkty, które stają się wolnymi od poczucia winy dobrami konsumpcyjnymi, zakrytymi emocjonalnym językiem z domieszką quasi-naukowej terminologii?
Czytaj też:
Legendarna marka odzieżowa zamyka wszystkie sklepy w Europie. Zniknie 120 placówek
Teoretycy mody zadają krytyczne pytania o to, czym jest moda i jaka może być, jaki ma potencjał oraz jakie są jej granice. Taka badawczość stara się odpowiedzieć i znaleźć rozwiązania na naglące problemy polityczne, społeczne i ekonomiczne, co pozwala na rozwinięcie i przetestowanie nowych sposobów myślenia i tworzenia mody. Właśnie dlatego dyskurs akademicki, krytyka społeczna i wyniki ich badań są istotne w dyskusjach o sprawiedliwości społecznej i zrównoważonym rozwoju w przyszłości mody. Wprowadzają różnorodną, krytyczną perspektywę i element akademickiej dociekliwości. A te są niezbędne, jeśli chcemy wznieść się ponad puste i niejasne komunikaty i wykorzystać modę dla jej środowiskowego i etycznego potencjału.
Moda współdzielonej przestrzeni wirtualnej
Pierwszy komputerowy program architektoniczny został wprowadzony we wczesnych latach 60-tych. Dzisiaj większość architektury powstaje najpierw jako CGI (obraz generowany komputerowo). Modzie, jako dziedzinie projektowania, nie jest daleko od architektury, ponieważ oferuje przestrzenne obiekty, formy użytkowe i doświadczenie estetyczne, związane z ciałem i z tym, jak wygląda jego codzienne funkcjonowanie. Jednak głosy mówiące o masowym włączeniu modelowania 3D w proces projektowania pojawiły się w architekturze dużo wcześniej. Clo3D i Marvellous to obecnie najpopularniejsze w branży programy do projektowania ubrań w 3D. Wywarły duży wpływ na rozwój cyfrowej mody po 2015 roku, którą (poza e-commerce i streamingami) można podzielić na trzy kategorie: (1) moda zaprojektowana w programie cyfrowym, której produkt końcowy jest materialny, podobnie jak wiele budynków, które najpierw powstają na ekranie komputera, a potem materializują się w miastach z pomocą betonu i szkła; (2) moda zaprojektowana w programie cyfrowym zarezerwowana wyłącznie dla świata wirtualnego, na przykład kapelusze z filtrów w mediach społecznościowych, skórki gamingowe lub wirtualne ubrania kupowane jako NFT (niewymienialne tokeny) i (3) moda figitalna (eng. phygital), czyli łącząca doświadczenia offline i online.
Są to przedmioty, które istnieją zarówno jako pliki i zszyte ze sobą kawałki materiału. Mogę mieć wykonaną z wegańskiej skóry torbę Telfar w rzeczywistości materialnej, ale mogę też posiadać jej wyrenderowaną w 3D wersję, tak jak wirtualna influencerka Lil Miquela.
Czytaj też:
„Diabeł ubiera się u Prady”. 10 ciekawostek, których nie znaliście o słynnym filmie z Meryl Streep
Nagle doszliśmy do momentu, w którym ubraniem określamy zarówno sukienkę z jedwabiu jak i wygenerowaną komputerowo pelerynę. Te wcześniej dwa osobne byty nagle stają się wymienne i zyskują podobny status produktów. To „równouprawnienie” prowadzi do zredefiniowana mody.
W jaki sposób? W przypadku pierwszej kategorii zmiana, która zachodzi, dotyczy tego, jak tworzone jest ubranie – ekran i program zastępują kartkę i ołówek, ale końcowym produktem wciąż jest sukienka, którą można dotknąć, poczuć pod palcami, uprać i złożyć. Druga kategoria dotyczy niematerialnych doświadczeń mody, gdzie ubranie, torebka czy buty istnieją wyłącznie jako plik. Dochodzimy do punktu, w którym przedmiot staje się równy swojej reprezentacji wizualnej lub mówiąc prościej: swojemu obrazowi. To on zyskuje moc sprawczą i staje się towarem niczym wyprodukowana w Chinach sukienka z Zary. Gdy pojawiają się razem na jednej (wirtualnej) półce, mogą konkurować ze sobą o to, które z nich jest „bardziej etyczną” opcją.
Marki The Fabricant i Tribute Brand już nazwały modę cyfrową, którą tworzą, zrównoważoną, ponieważ „nie zużywają niczego poza danymi i nie wykorzystują niczego poza swoją wyobraźnią”, a ich „celem jest poprawienie wpływu rynku modowego na społeczeństwo, aby był on bardziej dostępny, sprawiedliwy i promował wartości zrównoważonego rozwoju”. Pierwsza platforma e-commerce poświęcona modzie cyfrowej Dess-X. zaznacza, że „tworzy ubrania przyszłości, eliminując z procesu produkcji chemiczne i fizyczne odpady i minimalizując ślad węglowy”.
Ich sugestią jest „nie kupuj mniej, kupuj modę cyfrową”.
Konsumpcję dóbr wirtualnych przedstawia się jako alternatywę dla hauli zakupowych, czyli ogromnych zakupów, zwykle ze sklepów sieciowych, które potem pokazuje się w mediach społecznościowych. Jednak wielu artystów 3D alarmuje, że szybki wzrost zapotrzebowania na modę cyfrową może doprowadzić do powstania wirtualnych sweatshopów.
A co, jeśli cyfrowe ubranie zostanie założone tylko raz? Ile pracy wchodzi w jego wytworzenie? Jaki jest ślad węglowy całego procesu od pomysłu, przez projektowanie, sprzedaż, aż do konsumpcji? Jak długo i gdzie należy przechowywać modę cyfrową, jak ją utylizować? Jakie wartości promuje (społeczne, ekonomiczne, kulturowe)? Jakie będzie miała cele, poza osiągnięciem zawrotnych estymacji dziesięciu miliardów dolarów całkowitej wartości rynkowej? Wszystkie te pytania należy wziąć pod uwagę przy rozważaniu ekologicznego potencjału ubrań cyfrowych. Odpady cyfrowe, pliki i dane nie są niematerialne i oddziałują na otoczenie.
Cyfrowa moda jako ucieczka od rzeczywistości
Za każdym razem, kiedy ktoś mówi, że moda cyfrowa to marginalne zjawisko, proponuję wyobrazić sobie Zalando, gdzie każdy z oferowanych obecnie produktów poszerzony jest o dodatkową, cyfrową wersję. Jeżeli w przeciągu najbliższych lat moda cyfrowa stanie się popularnym produktem i będziemy ją masowo konsumować online, firmy i serwisy, które ją popularyzują, będą musiały realistycznie się z tym zmierzyć. Obecne porównywanie produktów wirtualnych z tradycyjnymi ubraniami pod kątem etyczności i ekologiczności nie ma sensu, ponieważ nie są one wymiennymi produktami. Pewne jest jednak, że wirtualna moda jest nową kategorią produktów i przede wszystkim poszerzeniem pola możliwości.
Czytaj też:
Orły 2021. Tak prezentowały się gwiazdy na rozdaniu nagród Polskiej Akademii Filmowej
Projektanci i platformy, które ją współtworzą i promują, powinni pracować nad tym, aby ich postulaty o zrównoważonym rozwoju były czymś więcej niż tylko marketingowymi hasłami. Niech wirtualna moda zrealizuje swój innowacyjny potencjał i wyznaczy nowe standardy i sposoby tworzenia. Poza multiplikowaniem produktów i promowaniem nowości, może też aktywnie iść w kierunku decentralizacji i transparentności, których obecnie w modzie bardzo brakuje. Inaczej pozostanie tylko formą eskapizmu, ucieczką od rzeczywistych problemów, promującą fantazyjne produkty poparte baśniami.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.