Pierwszą dziarę zrobił sobie struną do gitary, teraz usuwa błędy młodości. „Tatuaże są dziś wszędzie”

Pierwszą dziarę zrobił sobie struną do gitary, teraz usuwa błędy młodości. „Tatuaże są dziś wszędzie”

Dominik Mądrachowski
Dominik Mądrachowski Źródło: Agata Mądrachowska
Tatuaż stał się nieodzownym elementem popkultury. Tatuują się wszyscy: od gwiazd rapu po prawników i ekonomistów. – Celebryci mający dostęp do nieograniczonego hajsu i artystów, którzy chętnie zrobiliby im ten tatuaż za darmo, idą i robią sobie na twarzy koszmary i niestety młodzież to powtarza. Ale ja mam laser, mogę usunąć i wszystko kręci się dalej – mówi w rozmowie z „Wprost” Dominik Mądrachowski, menadżer jednego z ulubionych studiów tatuażu polskich gwiazd.

Z moim rozmówcą spotykam się w jego miejscu pracy. Dominik jest chodzącą wizytówką warszawskiego JuniorInk – Najgorsze Studio w Mieście. Po jego głowie, szyi i dłoniach wiją się precyzyjnie wykonane przez artystów tatuaże. Choć widać tylko kilka z nich, to nie mam najmniejszych wątpliwości, że niemal całe jego ciało pokryte jest tuszem. Do studia co chwilę przychodzą nowi ludzie, nieustannie dzwoni również telefon i przerywamy rozmowę, by mógł ustalić dla klientów terminy sesji z poszczególnymi artystami.

Tatuaż, jest modny i pożądany. Jest dziełem sztuki, ozdobą, manifestem i pamiątką. Jest również elementem języka kultury, który na stałe wrósł w naszą rzeczywistość.

Maciej Drzażdżewski, „Wprost”: Pamiętasz swój pierwszy tatuaż?

Dominik Mądrachowski: Oczywiście, że pamiętam. Robiliśmy go sobie wspólnie z kolegami na sobie. To było w Zielonej Górze, w okolicach 1988 roku, czyli miałem całe 14 lat – zdecydowanie za wcześnie na coś takiego. Robiliśmy to odpowiednio przygotowaną struną do gitary. Spotkaliśmy się w domu u kolegi i ustaliliśmy wzory, które nawiązywały do subkultury metalowców, czyli jakieś pentagramy i inne tego typu historie. Najpierw kolega zrobił tatuaż mi, potem ja jemu. Co ważne, w trakcie do domu przyszedł jego tata. Gdyby to moi rodzice zobaczyli taką sytuację, to pewnie zostalibyśmy „zamordowani” przez mojego ojca, ale tata kolegi to był taki rock’n’rollowy człowiek w długich włosach, spojrzał na nas z politowaniem i powiedział: chłopaki, czym wy to dziaracie, ja wam zaraz przygotuję odpowiednie narzędzie. Później zniknął na 15 minut i wrócił z idealnie przygotowaną kolką, mówiąc: dziarajcie się, a ja uciekam do pracy.

Źródło: WPROST.pl