Czy to się kiedykolwiek skończy? Jak długo jeszcze będziemy karmieni nostalgią za estetyką lat 80.? Pewnie tak długo, jak długo będzie to przynosiło producentom wymierne korzyści.
Po raz kolejny przekonaliśmy się, że mimo przesytu ejtisami w każdej możliwej dziedzinie popkultury, to wciąż działa. Czwarty sezon „Stranger Things” na nowo rozbudził w swoich fanach miłość do muzyki sprzed niemal czterech dekad, a najwięcej serc skradła Kate Bush i jeden z jej najbardziej znanych utworów „Running up that hill”. Piosenka odegrała w produkcji Netflixa niezwykle ważną rolę, ratując życie jednej z głównych bohaterek.
Netflix gra w nostalgię. Niekończąca się opowieść o latach 80
Singiel Kate Bush z wydanej 37 lat temu płyty „Hounds of Love”, to nie pierwszy utwór, który skorzystał na pojawieniu się w „Stranger Things”. W trzecim sezonie serialu Netflixa, Dustin (Gaten Matarazzo) i jego dziewczyna Suzie (Gabriella Pizzolo) odśpiewali wspólnie „Neverending story”, co zaowocowało wybuchem popularności utworu Limahla na platformach streamingowych. Również w tamtym wypadku piosenka okazała się kluczem do ocalenia wielu serialowych istnień.
Nie wszyscy twórcy poddają się nostalgicznym nutom. Niektórzy jawnie buntują się przeciwko ciągłej tęsknocie za latami 80. W innej produkcji Netflixa, horrorze „Wybieraj albo umieraj”, główna bohaterka daje się wciągnąć w ejtisową grę komputerową, mającą moc wpływania na rzeczywistość. Po szeregu koszmarnych doświadczeń mierzy się z człowiekiem, który by osiągnąć w owej grze mistrzostwo wyrządził mnóstwo zła. W kluczowej scenie facet próbuję wytłumaczyć swoje pobudki twierdząc, że w latach 80. byłby bohaterem, na co dziewczyna odpowiada mu: pieprzyć lata 80.
Nostalgia nigdzie się jednak nie wybiera. Po eksplozji fascynacji ejtisami, przyjdzie – a właściwie już przyszła – tęsknota za latami 90. i nikogo nie powinno to dziwić, bo przecież najbardziej lubimy doskonale znane nam piosenki. Pora wyciągać z szafy stare swetry, jeansy z dziurami i flanelowe koszule.
Czytaj też:
Są na szczycie, na koncerty przychodzą tłumy. „Mówimy, co nam się w Polsce nie podoba”