Gascon w oświadczeniu dotyczącym odtajnienia transkrypcji zeznań byłego zastępcy prokuratora okręgowego Rogera Gunsona, nazwał sprawę gwałtu na 13 letniej wówczas Samancie Gailey (obecnie Gaimer) z 1977 roku „jedną z najdłużej ciągnących się sag w historii kalifornijskiego wymiaru sprawiedliwości”.
Roman Polański wróci do sądu?
Odtajnienie transkrypcji zeznań Gunsona może oznaczać wznowienie sprawy, o co od lat zabiegał sam Polański. Prawnicy reżysera twierdzą, że dokument rzuci nowe światło na sprawę i dostarczy dowodów na wykroczenia ze strony sędziego Laurence'a Rittenbanda. O odtajnienie transkrypcji zabiegała również Samantha Gaimer. „Uważam, że w publicznym interesie jest, by ujawnione zostały ewentualne wykroczenia ze strony sądu (...). Jako ofiara w tej sprawie, mam prawo do tego, by poznać prawdę” - napisała w liście do Gascona.
W oświadczeniu na temat ujawnienia transkrypcji Gascon podkreślił, że w jego ocenie odtajnienie dokumentu, to nie tylko spełnienie życzeń Gaimer, lecz także dbałość klarowne funkcjonowanie wymiaru sprawiedliwości. Doradczyni prokuratora okręgowego Tiffany Blacknell w rozmowie z Variety stwierdziła, że sprawa sprzed 45 lat wciąż budzi wiele podejrzeń i wymaga nowego podejścia oraz „świeżego spojrzenia” na zebrany w niej materiał dowodowy. Decyzja kalifornijskiej prokuratury może oznaczać wznowienie sprawy, ale na razie nie zapadła jeszcze taka decyzja.
Czytaj też:
Meksykańska dziennikarka z królewskiego rodu. Elena Poniatowska – kobieta, która przełamała bariery
O wznowienie sprawy celem zawiązania ugody między stronami zabiegał pełnomocnik Polańskiego Harland Braun. Przesłanką do podjęcia takiej decyzji było według niego nie tylko podejrzenie wykroczeń ze strony sędziego, lecz także postawa Samanthy Gaimer. Kobieta przez lata zabiegała o umorzenie sprawy argumentując, że pozwoliłoby zaoszczędzić cierpienia jej i jej rodzinie.
Polański przyznał się do winy
Roman Polański został zatrzymany w Los Angeles w roku 1977. Prokuratura postawiła mu wówczas szereg zarzutów, w tym zgwałcenia 13-letniej Samanthy Gailey. Na mocy wypracowanej wówczas ugody Polański - w zamian za oddalenie pozostałych zarzutów - przyznał się do uprawiania seksu z nieletnią i spędził 42 dni w zakładzie karnym. Zanim jednak zapadł ostateczny wyrok w sprawie, reżyser uciekł do Francji w obawie, że sędzia Rittenband nie dotrzyma warunków ugody. Od tamtej pory amerykańska prokuratura wielokrotnie bezskutecznie starała się o ekstradycję reżysera.
W 2019 roku Polański w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” stwierdził, że zarówno on, jak i Gainer i jej matka odpokutowali już zdarzenia sprzed ponad 40 lat. – Wiele razy za to przepraszałem, wyrażałem skruchę. Była ugoda. Wielokrotnie stawałem przed sądem. Siedziałem w więzieniu. Jak widać, dla moich czynów nie ma przedawnienia – mówił wówczas. – Wydali na mnie wyrok. Fakty się już nie liczą, wierzą, że mają rację. A wiara nie poddaje się argumentom. Bronią praw człowieka, ale mnie ich odmawiają. Może nie jestem dla nich człowiekiem. Ale nawet w średniowieczu, kiedy czarownice palono na stosie, dawano im prawo do ostatniego słowa – dodał.
Czytaj też:
Jak łzy na deszczu. „Yang” szepcze o stracie, żałobie i sile wspomnień„Trudno jest nie ewoluować”. Zalia o dojrzewaniu i swojej artystycznej tożsamości