Maciej Drzażdżewski, „Wprost”: DZIARMA na OFF-ie wydaje się pomysłem egzotycznym, ale ze sceny mówiłaś, że czujesz się tu świetnie. Jak to jest zagrać na OFF Festival?
DZIARMA: Czuję się tutaj jak w domu i myślę, że na takich imprezach jest moje miejsce. Zresztą, po koncercie jadłam kolację obok ziomków z 2115, więc klimat jest naprawdę hip-hopowy. Cieszę się, że OFF otworzył się na hip-hopowych artystów. To piękny festiwal i jest tu mnóstwo wspaniałych ludzi, tworzących niezwykle charyzmatyczną publiczność. Poza tym, wychowałam się w Częstochowie, więc Śląsk to moje miejsce na Ziemi.
OFF-owa publiczność bardzo uważnie wsłuchuje się w to, co artyści mają do powiedzenia. Pierwszego dnia festiwalu na Scenie Leśnej zagrały ikony feministycznego punk rocka z Bikini Kill. Ich hasłem jest „Dziewczyny do przodu!”. Podpisujesz się pod tymi słowami?
Totalnie! Dziewczyny rządzą na maksa i mimo tego, że na scenie hip-hopowej jest nas stosunkowo niewiele w porównaniu do mężczyzn, to uważam, że powinno nas być coraz więcej. Na samym Śląsku jest bardzo dużo fajnych raperek – polecam np. pochodzącą z Częstochowy susk. Zawsze mocno wspieram kobietki i jestem przekonana, że ich miejsce jest na scenach wszystkich wielkich festiwali w Polsce.