Tyle że tak nie było. Albo inaczej: że niezupełnie tak było. Ale popkultura uparcie przekonuje nas od lat, że ten obraz, któremu atrakcyjności odmówić nie sposób, jest zgodny z historycznym przekazem. Mity tkane o wikingach są już tak głęboko zakorzenione, że zdajemy się umyślnie wypierać prawdę. Skoro fakty nie pasują do wyobrażeń, to tym gorzej dla nich.
Rzecz jasna błędem byłoby wymagać od kina czy telewizji przedłożenia roli edukacyjnej nad spektakl, ten jest przecież środkiem i celem, ale nie sposób chyba kłócić się z tym, że spisane na celuloidzie wikińskie legendy mają mniej więcej tyle wspólnego z rzeczywistością, co filmy samurajskie z feudalną Japonią. I nie chodzi tylko i wyłącznie o kino, czy katalogi platform streamingowych, bo wikingowie dawno już szturmem — czyli swoim zwyczajem — zdobyli i inne obszary zachodniej kultury popularnej. Napomknąć można chociażby o muzyce, komiksach albo grach wideo, obecnie bodaj najbardziej dochodowej na świecie gałęzi rozrywki.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.