Pewien polski muzyk rockowy, którego największa popularność przypadła na lata 80. minionego stulecia, powiedział niedawno, że nie widzi w Polsce żadnej nowej dobrej muzyki. Myślę, że Jan Borysewicz musi nieco mocniej wytężyć wzrok (lub po prostu zacząć słuchać), bo nad Wisłą mamy tylu wspaniałych młodych artystów, że trudno znaleźć czas na zapoznanie się z twórczością wszystkich.
Dowodem na to, że Polska to kopalnia talentu jest pierwsza edycja festiwalu Great September. Pierwotnie wydarzenie miało odbyć się we wrześniu, wyznaczając symboliczny koniec muzycznego lata. Impreza została jednak przeniesiona na październik i tym samym przedłużony został sezon na festiwale. Jakże ciekawy to finał.
Artur Rojek na łowach
Niezwykle szeroki jest horyzont brzmieniowy, jakiego doświadczyć można na Great September. Organizatorzy zadbali o możliwość przeskakiwania między gatunkami od shoegaze’u po rap. Ten muzyczny eklektyzm nie powinien nikogo dziwić ponieważ, za koncepcją festiwalu stoi Artur Rojek, który odpowiedzialny jest również za, będący stylistycznym kalejdoskopem, OFF Festival.
Festiwalowe sceny zostały rozmieszczone klubach, znajdujących się przy samej ulicy Piotrkowskiej oraz w jej okolicach. Ponadto, na terenie EC1 – Miasto Kultury rozstawiona została scena główna, na którą zaproszono m.in. Ralpha Kamińskiego, Korteza, BEDOESa, Julię Wieniawę i braci Kacperczyk. Jedną ze scen ulokowano również w Hali Maszyn na terenie EC1.
Najbardziej cieszą jednak wypchane po brzegi sale koncertowe w łódzkich knajpach. Zainteresowanie występami młodych wykonawców było tak wielkie, że w wielu przypadkach spóźnialscy musieli przysłuchiwać się muzyce stojąc w progu, tak było np. na Duchach w Niebostanie i Ofelii, której koncert zamykał drugi dzień festiwalu w Muzeum Książki Artystycznej.
Czytaj też:
Muzyka marzycieli na OFF-ie. Karol Grabias: Twórczość Midsommar zawsze będzie w niszy
Great September to także ważne rozmowy
Great September to nie tylko muzyka. W ramach festiwalu zaplanowano również szereg paneli dyskusyjnych, których uczestnicy rozmawiali o rzeczywistości i problemach branży fonograficznej. Rozmowy dotyczyły m.in. zmian, jakie zachodzą w muzyce za sprawą rozwijającej się techniki, promocji artystów w dynamicznym środowisku mediów społecznościowych oraz przemian, jakie zaszły na rynku na przestrzeni ostatnich dekad.
Anna Gacek, Chloe Martini i Kuba Karaś rozmawiali o statusie kobiet w świecie muzyki. Według danych statystycznych, branża fonograficzna jest całkowicie zdominowana przez mężczyzn. Na rynku funkcjonuje bardzo niewielka liczba producentek muzycznych i kompozytorek, a wokalistki wciąż spotykają się z bagatelizowaniem ich roli przy pracy w studiu. Na szczęście, prelegenci podkreślili, że widoczne są wyraźne zmiany i płeć biologiczna ma coraz mniejsze znaczenie w sytuacjach zawodowych.
Czytaj też:
Co to znaczy być Bo$$ B!tch? DZIARMA: Nie jesteśmy tylko obiektami do rodzenia dzieci
Bardzo ciekawie wypadł panel poświęcony rapowi. Kacper Szymański, Witek Michalak, Aleksander Kowalski (Czarny Hi-Fi), Radosław Szyszko i Marek Fall mieli ustalić czy rap stał się nowym popem, ale ich dyskusja uciekła w znacznie ciekawsze zagadnienia. Uczestnicy panalu prognozowali, że hip-hopowe prosperity znalazło się u szczytu i niedługo może nastąpić spadek zainteresowania tym gatunkiem. Jako reprezentanci dużych wytwórni muzycznych uchylili również rąbka tajemnicy w zakresie wyszukiwania na rynku nowych talentów.
Dawid Podsiadło i niespodzianka
W sobotę okazało się, że w Łodzi pojawi się również jedna z największych gwiazd muzyki popularnej w Polsce. Dawid Podsiadło postanowił wziąć udział w panelu-niespodziance, podczas którego podzieli się z jego uczestnikami nagraniami demo utworów, które znalazły się na jego nowej płycie. Artysta porówna je z ostatecznymi wersjami swoich kompozycji, dzięki czemu fani będą mieli okazje zajrzeć głębiej do świata produkcji muzycznej.
Płyta „Lata Dwudzieste” ukazała się 21 października, a tuż po premierze Dawid Podsiadło ogłosił, że 26 sierpnia 2023 roku na Stadionie Narodowym w Warszawie odbędzie się koncert, na który wejść będzie mogło nawet 80 tys. widzów.
„Ta płyta zryła mi beret”. Michał „Dimon” Jastrzębski o debiutanckim albumie MonofonuCzytaj też:
Paktofonika wraca do Spodka. „Monetyzowanie nostalgii? Nie, to coś więcej”