30 lat temu przewidział rosyjską agresję. Nie zmienił zdania: Moskwa musi runąć

30 lat temu przewidział rosyjską agresję. Nie zmienił zdania: Moskwa musi runąć

Kreml
Kreml Źródło:Shutterstock / Pukhov K
Jurij Andruchowicz już na początku lat 90. pisał o niepohamowanych imperialistycznych zakusach Rosji, których ofiarą paść może Ukraina. Teraz przewiduje, jak może wyglądać przyszłość jego ojczyzny i wskazuje drogę do zakończenia wojny. Czy i tym razem okaże się prorokiem?

Ukraiński pisarz Jurij Andruchowicz udzielił Onetowi wywiadu, w którym powrócił do swojej powieści sprzed trzech dekad „Moscoviad”. Już wtedy przewidywał rosyjską agresję i postawił warunek, jaki musiałby zostać spełniony, by zapewnić jego ojczyźnie pokój. Napisał wówczas, że „Moskwa musiałaby zostać zrównana z ziemią”. Czy dziś jest podobnego zdania?

– Bez tego jednego warunku trudno o niej mówić — a jest nim druzgocąca porażka Rosji w tej wojnie – powiedział. – Druga możliwość jest taka, że w Rosji powstanie nowy rząd. Wygląda mi to jednak na bardziej problematyczną rzecz niż dezintegracja. Jeśli po prostu podpiszemy porozumienie i powstanie zły pokój, to nie będzie żadne rozwiązanie – dodał.

W jego ocenie ów „zły pokój” oznaczałby de facto kontynuację wojny, dlatego nie ma wątpliwości, że celem Ukrainy powinno być dziś tylko zwycięstwo.

Czytaj też:
Zełenski pokazał zdjęcia Saakaszwilego. „Myślę, że celem władz Gruzji jest zabicie go”

Wojna w Ukrainie pogrzebała możliwość pojednania

Andruchowicz został również zapytany o różnice między narodami ukraińskim i rosyjskim. Podkreślił, że Ukraińcy mają niezwykle silne poczucie tożsamości narodowej, są niezwykle inteligentnym narodem, a od Rosjan odróżnia ich m.in. poczucie humoru. – To jest coś, co nas wyróżnia. Rosja jest bardzo pompatyczna i zapatrzona w siebie. A Ukraińcy mają tę autoironię i przekonanie, że ze śmiechem żyje się lepiej i osiąga więcej – podkreślił.

Zaznaczył również, że nie można generalizować i umieszczać wszystkich Rosjan w jednym imperialistycznym worku, ale nawet Ukraińcy, którzy jeszcze przed wojną sympatyzowali ze wschodnimi sąsiadami, dziś nie widzą możliwości pojednania. – Jesteśmy głęboko zranieni. Bardzo wielu Ukraińców nie spodziewało się tego ataku, zwłaszcza ci, którzy dotąd byli prorosyjscy. Wracają do domu po wyzwoleniu jakiegoś regionu i zastają tam tylko zniszczenia, trupy, zgwałcone dzieci. Jak w takich warunkach zacząć pojednanie? – pyta.

Wojna w Ukrainie to zbrodnia przeciw ludzkości

Pisarz skomentował również postawę niektórych aktywistów, którzy w imię pokoju nawołują do odłożenia broni i zaprzestania walk.

– To jest całkowicie oderwane od jakiejkolwiek rzeczywistości. Nie mają pojęcia, o co w tym wszystkim chodzi. Ci, którzy tak mówią, powinni przyjechać do Ukrainy i przyjrzeć się takim miastom jak Bucza czy Izium. To nie są lewicowcy. To aktorzy grający w lewicowej polityce. Bycie lewicowcem oznacza wejście do akcji, bycie na miejscu, a nie teoretyzowanie z wiedeńskiej kawiarni

Pytany czy jego zdaniem putinowska Rosja dopuściła się w Ukrainie ludobójstwa, nie miał wątpliwości. – Z mojego punktu widzenia tak jest. Nie mam żadnych wątpliwości: ta wojna to zbrodnia przeciwko ludzkości. A programowe teksty rosyjskich technologów politycznych wyraźnie wskazują na ludobójczy charakter tej wojny – podkreślił.

Czytaj też:
Biały Dom reaguje na doniesienia o propozycji dla Ukrainy. „Jedna piąta terytorium dla Rosji”
Czytaj też:
Przed Ukrainą „krytyczne” pół roku. Szef CIA nie pozostawia złudzeń