Magdalena Gawlik: Należysz do grona najlepszych młodych projektantów na świecie. Dorastałeś w tradycji jednego z najstarszych domów mody we Francji. Od jakiegoś czasu pokazujesz nam swoją kolejną artystyczną emanację. Objawiasz się jako twórca sztuki nowoczesnej, a twoje dzieła można podziwiać na ulicach miast na całym świecie. Jesteś twórcą geometrycznej rzeźby przedstawiającej niemalże dziecięce misie. Dlaczego misie i dlaczego w takiej formie?
Ylan Anoufa: Pamiętam, że pierwszą rzeczą, jaką otrzymałem w życiu na własność był pluszowy miś. Zawsze chciałem mieć własnego misia, który byłby moim powiernikiem i przyjacielem. Myślę, że każdy z nas na pewnym etapie życia miał właśnie takie marzenia. To czyni nas tak bardzo podobnymi do siebie nawzajem. Dla dziecka miś to symbol zmiany najbliższego świata na lepszy, bardziej oswojony, otwarty i przyjazny. Jako dojrzały człowiek i artysta chciałbym przypomnieć ludziom te emocje i zacząć zmieniać świat na plus, bo jak się mu teraz bliżej przyjrzeć jest niestety dosyć paskudny.
Czyli miś to osobisty symbol dla ciebie?
To symbol szczęścia i wiary w siebie. Jak jesteś dzieckiem, to mówisz, „ochroń mnie misiu, pomóż mi, chodź ze mną, z tobą misiu nie boję się ciemności”. Moje misie pomagają mi mierzyć się ze światem i chcę się tym podzielić z innymi.
Jest to więc twoje przesłanie. Chcesz w ten sposób chronić ludzi, świat?
Tak. I robię to dlatego, że dzisiejszy świat to pogoń i ciągłe mierzenie się z wyzwaniami bycia lepszym w różnych dziedzinach życia. Bierzemy na siebie coraz więcej obowiązków, ustawiamy sobie nawzajem wysokie poprzeczki. Do tego dochodzą pewne przymusy, które dotykają wszystkich ludzi: znalezienie pracy, utrzymanie siebie i rodziny w trudnej sytuacji ekonomicznej. Zamieniamy się w automaty realizujące kolejne zadania. A ja chcę przypominać o tym, że w życiu trzeba być przede wszystkim człowiekiem. To jest naszym najważniejszym powołaniem, dlatego stworzyłem Fundację Art Gang, z którą jeździmy po szkołach, sierocińcach i szpitalach i prowadzimy warsztaty artystyczne z dziećmi, rozdajemy każdemu taki zestaw małego artysty. W zestawie znajduje się mała rzeźba misia oraz farby i pędzle. Przez moment dziecko poczuje się jak prawdziwy artysta. Ważne, aby pomagać dzieciom rozwijać się poprzez edukację artystyczną. Sztuka i misie mają je prowadzić do szczęśliwego i pełnego sukcesów życia.
Myślisz, że świat jest tak zmęczony, że już nie chce pokazywać emocji?
Ujmę to tak. Dorastasz i idziesz do pracy. Wchodzisz w wielki biznes i zaczynasz być jednym z jego bezimiennych trybików. Wtedy zapominasz, co jest tak naprawdę najważniejsze w życiu, bo zapominasz, co to śmiech. Musisz pokazywać światu poważną twarz, żeby być poważnie traktowanym. Przyjmujesz więc pewne, narzucone z zewnątrz, reguły gry. Teraz jesteś biznesmenem. Wchłonął cię system, w którym żyjesz. Zaczynają się liczyć pieniądze, ale gdzieś w tym wszystkim tracisz radość życia.
To dzieje się wszędzie na świecie i ma już nawet oficjalną nazwę „businessman blues”. Można to przetłumaczyć jako „depresja biznesmena”. Więc może lepiej powiedzieć sobie teraz i raz na zawsze stop! I przestać żyć i postrzegać świat jak ci ślepi, samolubni, zmienieni przez system ludzie. „Pieniądze, pieniądze, pieniądze”.
Życie to nie są tylko pieniądze! Życie to radość z rzeczy prostych, ale także inne wartości, takie jak dzielenie się wiedzą i doświadczeniem z następnymi pokoleniami. Powinniśmy to robić, żeby ci, którzy przychodzą po nas nie popełniali tych samych błędów, co my. Myślę tutaj na przykład o zaśmiecaniu i zatruwaniu naszej planety.
Co pozostawimy po sobie kolejnym pokoleniom? Nic? Dlatego wymyśliłem misie i chce je dać ludziom, żeby o tym wszystkim przypominać. Jak przyjrzysz się im bliżej, to zobaczysz, że są pokryte grafikami. Każdy miś jest więc też nośnikiem treści, jakie chcę przekazywać dalej. Zobacz, to historie o tym, by ufać sobie, budować szczęśliwe życie, żeby przestać się bać i pamiętać, żeby stawać się najlepszym dla samego siebie.
Czy mógłbyś mi opowiedzieć chociaż jedną historię, jaką namalowałeś na jednym z twoich dzieł? Prawdę mówiąc wygląda to na pełen akcji, kolorowy komiks.
Bo w pewnym sensie to jest komiks. Tworzę historię i chcę się nią dzielić tak samo, jak swoją sztuką. Jeżeli się bliżej przyjrzysz, wszystkie grafiki na misiach się łączą, każdy malutki fragment wynika z innego i ma wpływ na następny. Wszystkie stanowią system sytuacji, przez jakie musisz przejść przechodząc przez życie. To jest jak system życia: musisz zarabiać pieniądze, ale pamiętaj też, żeby znaleźć czas na miłość.
Słyszałam, że otwierasz również własne galerie.
Tak, niedawno otworzyliśmy nową galerię w Marbella w Hiszpanii w Hotelu51 w Puerto Banús pod nazwą AnoufaBear. Przed galerią postawiłem dwa ponaddwumetrowe misie, a w samej galerii przedstawiam małe misie, obrazy i takie przedmioty jak kaski motocyklowe pomalowane moimi grafikami, świeczki. W to lato zamierzam jednak wzbogacić ofertę o nowe stojące misie i nowe przedmioty. Będę też miał niespodziankę, właśnie ja tworze.
Co to za niespodzianka?
W tej chwili w mojej pracowni pod Toruniem, którą nazwałem „Anoufaland” tworzę pierwszego stojącego misia. Miś ma 3,60 m wysokości i w swoich rękach trzyma deskę surfingową. Jest to pierwszy stojący miś i będzie stał właśnie przed moją galeria sztuki w Marbella, tak naprawdę na rondzie, przy wjeździe do Hotelu. Od 8 lat tworzę misie, do tej pory wszystkie siedziały, zmieniałem tylko tworzywo i kolory, teraz misie będą stały i każdy będzie odgrywał inną postać. Stojący miś daje mi wiele możliwości kreacji, można z nim tak naprawdę zrobić wszystko. Stojące misie tworzę w limitowanej serii, nie powstanie więcej niż 12 misiów z danej postaci.
Widzimy coraz więcej dużych misi „Anoufabear” na świecie. W jakich miejscach dokładnie możemy je zobaczyć? Kto jest odbiorcą takich wielkich rzeźb?
Misie są w wielu miastach w Europie i Azji. Najczęściej kupują ja hotele, restauracje, ale coraz częściej pracuje z obiektami kulturalnymi, muzeami oraz merostwami. Duży miś, bo ponad 5-metrowy, stoi przed warszawskim zoo w Parku Praskim. Przy tym projekcie współpracowałem z urzędem Gminy Pragi-Północ.
Czytaj też:
Zapomniany wybitny polski wynalazca. Zawdzięczamy mu m.in. semafor i kasownik
W czerwcu tego roku 5-metrowy miś stanie w Nicei na zamówienie tamtejszego merostwa na rondzie, kolejne trzy gigantyczne misie są w tej chwili tworzone dla Hiszpanów, jeden dla Meksykanów. O kolejnych dużych misiach rozmawiam, bo nie tylko dostarczam rzeźbę, ale w dniu inauguracji organizuję też dla całych rodzin Dzień Misia. Dzieci i dorośli uczestniczą w warsztatach artystycznych, grają w misiowe gry a wieczorem organizuje misiowy koktajl. Całe wydarzenie tworzę we współpracy z odbiorcą, wiemy przecież wcześniej, kto przyjdzie na spotkanie z misiem i tworzymy wydarzenie pod odwiedzającego. Jednym z zadań podczas takiego eventu jest zrobienie sobie zdjęcia z misiem i opublikowanie takiego zdjęcia z odpowiednimi „hashtagami” i wiesz co, mój misio to chyba dzieło, z którym powstaje najwięcej pamiątkowych selfie. Ludzie robią sobie z moim misiem non stop zdjęcia. Śmieje się, że kiedy ja śpię na drugiej półkuli mój misio pracuje, pracuje na miłość. Jak wiesz mam kilka dużych misi w Azji, w takich miastach jak Hong Kong czy Makau.
Opowiedz mi o twojej fundacji Art Gang. Czym się zajmuje?
Część dochodów ze sprzedaży każdego misia trafia na fundację. Jej celem jest organizowanie warsztatów artystycznych i fundowanie zestawów dla młodych artystów. W zestawie znajdują się mała rzeźba misia z gipsu, farby, pędzle i instrukcja – jak mieszać kolory, aby powstała nowa paleta. Jeździmy z fundacją do szkól, sierocińców, mieliśmy też odwiedzać szpitalne oddziały dziecięce, ale zaczął się COVID i niestety utrudnił nam działania. Chcę dzieciom coś przekazać, coś dać. Przede wszystkim sztuka pozwala na uwolnienie emocji, jest to rodzaj terapii dla dzieci. Proszę młodych o namalowanie swoich marzeń na misiu, opowiedzeniu jakiejś historii, jak robię to ja. Najpierw dzieci malują swój projekt na kartce papieru, później mieszają kolory, a następnie dopiero malują rzeźbę. Uczestnicy przez moment czują się jak prawdziwi artyści, czują, że mogą być kim chcą, że mogą spełnić swoje marzenia. O fundacji i o dzieciach mogę mówić bez przerwy, bardzo lubię te warsztaty.
Wielu artystów jest skupionych na sobie, ty jesteś szczodry.
Nie, to nie tak. Nie chodzi o szczodrość tylko o inwestowanie w projekt, który jest dla mnie bardzo ważny i w który wierzę. Ja mam ten przywilej, że moją pracą jest sztuka. Inni codziennie o świcie muszą wstawać do pracy, gdzie nie zawsze bywa przyjemnie. Chcę tym ludziom coś oddać. Nie tylko im. Chcę zrobić konkretne rzeczy dla poprawy świata poprzez swoją fundację.
Przepraszam, ale nie wierzę w obecne instytucje. Nie działają tak, jakbym chciał. Przede wszystkim działają mało efektywnie. Większość zżera korupcja. Swoją fundację finansuje sam.
Chcę zmieniać świat na lepszy, oczywiście na moim poziomie i z myślą o przyszłych pokoleniach. Chcę tego dokonać poprzez uzmysłowienie dzieciom i nauczenie ich wiary w siebie. Chcę, żeby zrozumiały, że zmiany wypływają z nich samych, że w każdym drzemie siła i potencjał, żeby tego dokonywać każdego dnia. Trzeba tylko wykonać pierwszy krok.
Czytaj też:
Okładka „Wprost” z główną nagrodą w ogólnopolskim konkursieCzytaj też:
W Polsce powstaje Muzeum Historii Kobiet. „O jakieś dwa tysiące lat za późno”
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.