Stanisław Brejdygant, „Zwierzenia”, Wydawnictwo WAB
Stanisław Brejdygant to człowiek wszechstronnie utalentowany – aktor, reżyser i pisarz, który ma w swoim dorobku kilka bardzo dobrze ocenianych książek i również kilka sztuk teatralnych. Jako aktor prawdopodobnie może się czuć spełniony, był na scenie Hamletem i Ryszardem III, był Raskolnikowem i księciem Myszkinem, był Jazonem i Stalinem, ale dzisiaj nie słychać, by się aktywnie zajmował aktorstwem. Natomiast pisaniem, jak najbardziej. Jego najnowsza książka – „Zwierzenia” – składa się z pięciu długich opowiadań, a może to już mikropowieści. W każdym razie jest to pięć po prostu dobrych i poważnych utworów prozą.
Tytuł podpowiada czytelnikowi to, co znajdzie w środku. To pięć intymnych opowieści, które są – choć nie w sensie dosłownym – zwierzeniami wyjawiającymi życiowe rozterki, tajemnice, wahania, jakie człowiek przeżywa, nawet jeśli ich nie potrafi precyzyjnie nazwać. Ale od tego jest literatura i wrażliwość pisarska. Tej Brejdygantowi nie brakuje. Potrafi na przykład subtelnie rozpisać w prostych zdaniach narodziny miłości, jaka pojawia się między dwojgiem mocno dorosłych ludzi, którzy mają za sobą trudne życiowe przejścia, ale nadal gotowi są podjąć się kolejnej próby, która – taką mają nadzieję – skończy się happy endem. Samego finału pisarz akurat nie opisuje, jego interesuje dochodzenie do możliwości jego zaistnienia, zbliżanie się do siebie dwojga ludzi, rodzaj podchodów. Droga pełna wahań i w gruncie rzeczy lęku przed ryzykiem, jakim jest nawiązywanie nowego uczucia, otwierania się na nową miłość, co jest trudne zwłaszcza gdy ma się za sobą rozstania czy śmierć partnera, czyli inaczej mówiąc, kiedy dźwiga się bagaż trudnych doświadczeń.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.