W piątek 16 czerwca w Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski w Warszawie rozpoczyna się wystawa prac chińskiego artysty-dysydenta Badiucao. Jak się okazuje, w sprawie wystawy interweniowała chińska ambasada, która chciała jej zablokowania lub ocenzurowania.
Niespodziewana wizyta chińskiego dyplomaty
W miniony wtorek do CSW z niezapowiedzianą wizytą przyjechał zastępca ambasadora ChRL w Polsce Yao Dongye i zażądał rozmowy z dyrektorem instytucji Piotrem Bernatowiczem. Miał twierdzić, że zaplanowana przez CSW wystawa godzi w wizerunek Chin i domagać się jej odwołania. Z uwagi na nieobecność dyrektora do spotkania nie doszło, ale, jak donosi portal Interia, ambasada wysłała listy w tej sprawie również do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Próba nieskutecznego zablokowania wystawy zaowocowała zablokowaniem strony internetowej CSW na terytorium Chin, o czym instytucja poinformowała w oficjalnym komunikacie. „Odczytujemy wskazane powyżej działania jako akty cenzury prewencyjnej, przeciwko którym stanowczo protestujemy” – czytamy w komunikacie instytucji.
Głos zabrała również główna specjalistka ds. mediów w CSW Dagmara Siemińska, która poinformowała, że centrum pozostaje w tej sprawie w stałym kontakcie z resortem kultury. Co więcej, dodała, że do chińskiej ambasady zostały wysłane zaproszenia na wydarzenie. – Zaprosiliśmy przedstawicieli ambasady chińskiej i przedstawiliśmy nasze stanowisko, iż nie popieramy cenzury prewencyjnej. Zaprosiliśmy również ambasadora do dyskusji po otwarciu gotowej wystawy – powiedziała w rozmowie z Interią.
To niedorzeczne, ja też jestem chińczykiem
Do sprawy odniósł się również sam artysta, który w rozmowie z Interią stwierdził, że nie jest zaskoczony reakcją ambasady. – Takie formy zastraszania w ogóle nie są mi obce. Spotkało mnie to choćby dwa lata temu przed wystawą we Włoszech – powiedział. Podkreślił również, że w jego ocenie zarzuty o obrazę chińskich uczuć są bezpodstawne. – To niedorzeczne mówić, że moje prace ranią chińskie uczucia. Ja też jestem Chińczykiem – zaznaczył.
Prace Badiucao przedstawiają Chiny takimi, jakimi nie widzi ich świat, a jakimi czynią je komunistyczne władze. Niektóre z prac są bardzo drastyczne, ale artysta wskazuje, że jest przeciwny eskapizmowi i zamykaniu oczu na krzywdę zwykłych chińczyków dlatego stosuje bardzo brutalny, ale – jak mówi – najbliższy rzeczywistości język wyrazu.
Jednym z jego najbardziej rozpoznawalnych dzieł jest plakat z wizerunkiem przywódcy Chin Xi Jinpingiem wgryzającym się w dziecięcy korpus. W innej wersji tej pracy chińskiego polityka zastępuje Władimir Putin. – Chiny są prawie tak samo niebezpieczne jak Rosja. Niech to będzie ostrzeżenie dla ludzi w Polsce, Europie – mówi Badiucao. – Chiny udają, że są neutralnym krajem, a tak naprawdę stoją za Rosją. Polacy muszą to zrozumieć – dodaje.
Czytaj też:
Zaginiony obraz Chełmońskiego trafi na aukcję. Został odnaleziony w podwarszawskiej williCzytaj też:
Rekordowe sumy za sztukę w Polsce. Bańka pęknie? „Coś kosztuje tyle, ile ktoś chce płacić”