Marzena Tarkowska, „Wprost”: „Szmuc” to twoja debiutancka powieść.
Felicia Berliner: Byłam bardzo podekscytowana, że mogę opublikować powieść i że Wydawnictwo Czarna Owca wydało ją po polsku. Cieszę się, że trafiła do rąk czytelników.
A czy obawiałaś się choć trochę tego debiutu? A może towarzyszyła ci ekscytacja?
W moim przypadku obie rzeczy: strach i ekscytacja idą w parze. Myślę, że dla wielu pisarzy wydanie debiutanckiej książki to marzenie i znam wielu, którzy pracują bardzo długo nad jego spełnieniem.
„Szmuc” opowiada o 18-letniej Rajzli, która pochodzi z chasydzkiej rodziny na Brooklynie. Dostaje laptopa do nauki, ale uzależnia się od pornografii. Pomyślałam, że łamiesz dwa tabu naraz – pisanie o seksualności zawsze nim będzie, nawet obecnie, a dodatkowo bohaterka pochodzi z jednej z najbardziej konserwatywnych społeczności religijnych na świecie. Obawiałaś się wywołania kontrowersji?
„Szmuc” jest celebracją przyjemności seksualnej młodej kobiety i jej ciekawości w tym aspekcie. Cieszę się, że czytelnicy to widzą i doceniają. Przełamywanie tabu zawsze prowadzi do rozmyślań, co się stanie i jak odbiorą to ludzie. Okazuje się, że książka rezonuje z nimi.
Wielu może odnieść swoje doświadczenia do odkrywania swojej seksualności przez Rajzlę. Jej historia jest szczególna, choć fikcyjna.
Opowiada o młodej kobiecie w ortodoksyjnej społeczności i jej doświadczeniach. Jednak reakcje dotychczas były uniwersalne. Wiele osób, szczególnie wiele kobiet, ale także mężczyzn, odnalazło coś w tej historii. Odbiór jest bardzo ciepły i przyjazny.
Także w społeczności chasydów?
Cóż, nie wiem, czy jest to moja największa grupa czytelników. Z pewnością było parę reakcji od osób, które znam i które przeczytały książkę.