Marta Byczkowska-Nowak: Na czwartej stronie okładki swojej debiutanckiej książki „Kundle” pisze pani, że – choć zawsze lubiła pisać – postanowiła komunikować się ze światem śpiewem. Odwaga do pisania przyszła po pięćdziesiątce. Ta pięćdziesiątka była jakimś przełomem?
Katarzyna Groniec: Prawdziwym przełomem dla mnie była czterdziestka. O tak, wtedy poczułam „przekroczenie smugi cienia”. Tamte urodziny zbiegły się dodatkowo z powoli gasnącym, ale potężnym kryzysem, który przeorał moje życie prywatne. Dobiłam się wtedy jeszcze „Cząstkami elementarnymi” Houellbecq’a. Wszystko, nawet wybór lektury, wskazywało na to, że rozpoczynam właśnie początek końca.
Poza tym – ludzie lubią dokopać leżącemu: „z osiągnięć to by było na tyle, liczy się wyłącznie to, co zrobiłaś do czterdziestki; wszystkie znaczące dzieła powstają wcześniej” i „ jak cię fotografują staraj się nie stać obok dwudziestolatek”.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.