W ostatnich dziesięcioleciach słowo nieprzerwanie traci swoją wagę i przestaje odzwierciedlać rzeczywistość. Zewsząd docierają wyolbrzymienia niemające, żadnego przełożenia na stan faktyczny. Wszystko może być dzisiaj kultowe, genialne, doskonałe i niepowtarzalne. A kiedy przychodzi opisać zjawisko, które na te słowa zasługuje, trudno po nie sięgnąć, wiedząc jak bardzo zdewaluowane zostało ich znaczenie.
Niemniej w przypadku tej artystki, nie sposób sięgnąć po inne określenia. Björk, jest twórczynią absolutną i jedną z najważniejszych postaci w historii muzyki popularnej. Trasa koncertowa „Cornucopia” to hipnotyzujące święto kreatywności i to wielkie szczęście, że islandzka gwiazda postanowiła odwiedzić również Polskę.
Björk dąży do utopii
Za sprawą Björk, krakowska Tauron Arena zamieniła się wielką łąkę przyszłości. Jeszcze zanim pojawiła się na scenie z głośników dobiegały śpiewy ptaków, szum wody, drzew i dźwięk kropel uderzających o taflę wody. Fascynacja naturą jest motywem przewodnim nie tylko tej trasy koncertowej, lecz także tematem nieustannie obecnym w twórczości Björk.
W trakcie audiowizualnego spektaklu artystki na ogromnej przezroczystej kotarze pojawił się manifest, wzywający do większego poszanowania dla środowiska naturalnego Ziemi. Islandka wskazuje w nim, że dążenie do utopii, w której człowiek i technologia mogą funkcjonować w zgodzie z naturą, nie musi być mrzonką.
O ile utopia sama w sobie pozostaje nieosiągalną, o tyle próby jej doścignięcia nie są skazane na niepowodzenie i mogą przynieść pozytywne rezultaty.
Na pomoc w przekonaniu publiczności do głoszonych idei, Björk wezwała aktywistkę klimatyczną Gretę Thunberg, która pojawiła się na wielkim wyświetlaczu tuż przed ostatnim aktem wydarzenia. Szwedka, która stała się twarzą walki ze zmianami klimatu, w gorzkich słowach oceniła starsze pokolenie, które, chowając się za nośnymi sloganami, nie dojrzało do tego, by przedłożyć dobro ludzkości i planety nad polityczny interes.
– Mnie nie interesuje popularność, tylko sprawa klimatu i dobro naszej planety. Zbliża się katastrofa klimatyczna. Musimy zrobić wszystko, by ją zatrzymać! Nie możemy dopuścić do tego, by nasza cywilizacja przestała istnieć – mówiła.
Siła i sztuka
Björk jest filigranową kobietą, ale jej sceniczna osobowość ledwo mieści się w przestrzeni wielkich hal widowiskowych. Przyciąga uwagę ruchem, makijażem, strojem i przede wszystkim potężnym i głosem. Wokal artystki pozostaje obojętny na upływ czasu. Próżno było szukać w nim niedoskonałości.
Björk na przestrzeni pojedynczych słów swobodnie przeskakiwała między rejestrami. Trudno mi znaleźć w pamięci koncert, podczas którego mogłem posłuchać tak precyzyjnego i zarazem silnego wokalu.
Björk zaprezentowała, oczywiście, materiał z płyty „Utopia” na czele z utworem tytułowym oraz przejmującym „The Gate”. Wybrała się również na wycieczkę do przeszłości proponując przeboje „Venus as a boy” i „Isobel” w zaskakujących aranżacjach. Największą gratką były jednak kompozycje z najnowszego albumu „Fossora”, bo dobiegająca właśnie końca trasa koncertowa Islandki, była jedną z pierwszych okazji do posłuchania ich na żywo.
Czytaj też:
Nastrój sakralny, „religijne” ciągotki i płyta „Omen”. Kasia Lins: Zawsze znajdzie się ktoś obrażony
Muzyka, pełni w twórczości Björk najważniejszą rolę, ale równie istotne jest wszystko to, co jej towarzyszy. Olbrzymie wrażenie pozostawiają wizualizacje Tobiasa Gremmlera, Andy'ego Huanga, Nicka Knighta i agencji M/M oraz scenografia przygotowana przez Chiarę Stephenson. Trzeba też wspomnieć o kostiumach, które zawsze były bardzo ważnym elementem twórczości Björk. Artystka zaprezentowała się w dwóch ekstrawaganckich kreacjach, czarnej i białej. Ta druga mogła przywołać wspomnienie jej legendarnej łabędziej sukni.
Na scenie obok Björk wystąpił też islandzki septet fletowy Viibra, którego rola nie ograniczała się wyłącznie to gry na instrumentach. Muzycy byli zarówno tancerzami jak i ruchomymi elementami scenografii. Pojawili się także harfistka Katie Buckley, grający na perkusjonaliach, jakich nie powstydziłby się Trilok Gurtu, Manu Delago i dyrektor muzyczny trasy Bergur Pórisson.
Królowa wyobraźni
Spektakl Björk nie należał do długich, ale ogrom towarzyszących mu emocji, wystarczyłby na dwa festiwale. O tym, jak ogromne pozostawił wrażenie najlepiej świadczą zasłyszane przeze mnie po koncercie komentarze, w których słowa miały należytą wagę i moc. Niesamowita, genialna, niepowtarzalna.
Czytaj też:
Kortez dla „Wprost”: Chyba dojrzałem do roli mężczyznyCzytaj też:
Mery Spolsky: Jeśli mam ochotę przebrać się za różową waginę, to nikt mi tego nie zabroni