Nie Adaś, a Ada. Akademia, w której uczą się już nie tylko chłopcy, ale i dziewczynki. Zarówno z Polski, jak i z całego świata. W uwspółcześnionej wersji kultowej historii o najbardziej bajkowej ze szkół jedynie pan Kleks wcale się nie zmienił: pozostaje zaskakującym, pełnym ciepła i niezwykłego poczucia humoru przyjacielem dzieci, zwierząt i magicznych stworzeń.
Powieść napisana na podstawie scenariusza filmu w reżyserii Macieja Kawulskiego na wielbicieli „Akademii Pana Kleksa” już czeka w księgarniach, a my publikujemy jej fragment:Ada płakała z twarzą wciśniętą w poduszkę, wylewając na zewnątrz swoją rozpacz, tęsknotę i zawiedzione nadzieje. Dzień, który miał być wyjątkowy, okazał się beznadziejny. Mama też była beznadziejna, bo zapomniała o tym, co było dla Ady najważniejsze. Jak mogła jej to zrobić? No jak?! Na samą myśl w dziewczynce aż się gotowało. Poczucie krzywdy pęczniało w niej jak ziarno, które obficie podlane łzami, lada moment miało wypuścić pierwszy pęd. Łzy, których wciąż było więcej i więcej, wsiąkały w miękki kolorowy materiał. Ada raz po raz wycierała oczy, ale potem się poddała. Odwróciła się na wznak i pozwoliła łzom płynąć, czując, jak dwa ciepłe strumyczki spływają jej po skroniach i moczą włosy. Objęła wzrokiem wnętrze swojego pokoju.
Był niewielki, ale pełen prawdziwych skarbów. Modeli samolotów powieszonych pod sufitem, stworzonych przez Adę makiet budowli i innych konstrukcji, którym lubiła poświęcać czas, bo kiedy je sklejała, bardzo mocno czuła, że krok po kroku realizuje jakiś plan. Lubiła je za ich niepowtarzalność. Wszystkie miały początek w jej głowie.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.