Paulina Socha-Jakubowska, „Wprost”: Biegają za panem z wodą święconą?
Michał Sikorski: Nie. Ale wielu moich znajomych, u których goszczę, z satysfakcją mówi: „Przyjęliśmy księdza po kolędzie”.
Koperty też przygotowują?
Mam nadzieję, że w końcu dostanę jakiegoś blika.
Od razu weszliśmy w pewną konwencję i mam nadzieję, że będziemy do niej wracać, ale ja się zastanawiam, jaka była pierwsza myśl, gdy przeczytał pan scenariusz? Widział pan jakieś potencjalne zagrożenia? Czuł, że np. możemy nie być na taki serial gotowi? Bał się, jak zostanie odebrany jako ksiądz w dość mrocznym wydaniu?
Na ogół jest tak, że gdy aktor dostaje scenariusz, to po pierwsze wertuje go, szuka swojej postaci. Dopiero później ogarnia całość. Pamiętam, że dostałem scenariusz, gdy wylatywaliśmy do Korei pokazywać film „Sonata” na festiwalach. Nie mogłem spać w nocy i po prostu zacząłem czytać. Od pierwszej sceny.
Śmiałem się na głos. To była przyjemność. Więc jedyna obawa, która się wtedy pojawiła to… żeby tego nie spieprzyć.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.