Renata Przemyk o akceptacji ciała: „Od czułego przeciągnięcia się, po obejrzenie w lusterkach swoich wagin”

Renata Przemyk o akceptacji ciała: „Od czułego przeciągnięcia się, po obejrzenie w lusterkach swoich wagin”

Renata Przemyk i Dagadana
Renata Przemyk i Dagadana Źródło: Anna Powierża
Śpiewam o cykliczności, o fizjologii, bo chciałabym, żeby dziewczyny wiedziały, że fizjologia może być naszą sprzymierzeńczynią, nie wrogiem, podobnie jak ciało, które powinnyśmy utulić i przyjąć dokładnie takim, jakim jest – od czułego przeciągnięcia się w łóżku, po obejrzenie w lusterkach swoich wagin. Dopiero kiedy zaakceptujemy fakt, że jesteśmy jednością złożoną z ciała, z ducha i umysłu, że przemijanie jest częścią mądrego cyklu natury, która musi mieć czas na odradzanie, uspokoimy się i poczujemy swoją prawdziwą wartość. Wtedy będziemy lepsze dla siebie i świata, dla naszych dzieci. Będziemy wypełniać sensowną treścią każdą chwilę i cieszyć się życiem. Bo jeżeli nie zadbamy o kobiecość, nie wychowamy nowych mądrych kobiet, mądrych dorosłych ludzi. Czy ja zaczynam brzmieć jak coach? – pyta Renata Przemyk.

Marta Byczkowska-Nowak: „Vera to ja”, śpiewa pani na nowej, bardzo kobiecej i bardzo osobistej płycie inspirowanej m.in. książką „Biegnąca z wilkami”, a za kulisami po pierwszych koncertach pojawiają się kobiety, które mówią: „Vera to ja! To o mnie”. Są wspólne łzy?

Renata Przemyk: Są łzy, są śmiechy, jest przybijanie piątek. Tworzą się takie małe, spontaniczne kobiece kręgi, których jestem wielką fanką. I na koncertach, i potem, za kulisami, i w życiu w ogóle widzę jak bardzo my, kobiety, potrzebujemy wspólnoty, wymiany doświadczeń, rozmowy o tym, co to znaczy być kobietą, jaka to rozkosz i jaki to ciężar.

Jaki to ciężar dla współczesnej kobiety?

Współczesna kobieta stoi w rozkroku, próbuje ulegać sprzecznym oczekiwaniom: ma być samodzielna, ale jednak pół kroku za mężczyzną, bardzo zadbana, ale jednocześnie nonszalancka i wyluzowana, dobrze, żeby miała swoje pieniądze, ale niech zarabia trochę mniej od mężczyzny. A bardzo często nie ma w sobie nawet akceptacji swojej kobiecości, świadomości ciała i seksualności, umiejętności wyznaczania granic. Często nie ma w domu rodzinnym wsparcia ani właściwego wzorca. Dobrze jak ma chęć nauki.

Moglibyśmy już dać sobie spokój z tłumaczeniem, że samodzielne kobiety kastrują mężczyzn, to jest bzdura. Jak ktoś ma problem z poczuciem własnej wartości, to powinien szukać przyczyn w rodzinie a nie obwiniać kobiety.

Wiele spraw da się przepracować. Ale jednocześnie obydwie płci powinny wreszcie móc przestać udawać, że kobiety nie są bardziej obciążone ze względu na fizjologię, na cykliczność, na to, że choćby ciąża i opieka nad malutkim dzieckiem to jest ogromny ciężar dla organizmu. Pomijanie tego faktu w rozmowie o płci i jej społecznym statusie jest niepoważne i donikąd nas nie zaprowadzi.

Równość nie oznacza identyczności.

Sugeruje pani, że energia współczesnych feministek koncentruje się nie tam, gdzie trzeba?

Pewnie gromy mi na za to spadną na głowę, ale...

Artykuł został opublikowany w 21/2024 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.