Lateksowe ciuchy, elektronika rodem z berlińskiej love parade, potężna energia i powalający uśmiech. Mery Spolsky odważnie i bez zbędnych ceregieli przeszła przez najbardziej erotyczną i wyuzdaną erę swojej kariery. Trasa koncertowa jej album „Erotik Era” zakończy się muzyczną orgią w Gdańsku. Piosenkarka 8 grudnia w klubie Stary Maneż.
Chce jej się wszystkiego
O tej płycie było głośno na długo przed jej premierą. Singiel „Suka”, który promował album wywołał niemałe kontrowersje i nie umknął uwadze stróżów moralności. Mery podkreśla jednak, że nie boi się głosów krytyki i ostracyzmu. Nie ma sobie nic do zarzucenia, bo jej muzyka nie bierze nikogo na cel, jest po prostu jej sposobem na wyrażanie siebie.
– Nie boję się, że to zostanie w jakiś sposób zaatakowane, obśmiane czy niezrozumiane, bo uważam, że w sztuce można wszystko. Nie robię nikomu krzywdy moimi piosenkami. Jeśli komuś się one nie spodobają, to wystarczy przełączyć. To bardzo proste, żyjemy w czasach, w których wystarczy do tego jedno kliknięcie. Poza tym jestem ciekawa, czy ta płyta w ogóle dotrze do tych konserwatywnych środowisk – mówiła w podcaście „Wprost o Kulturze”.
Fani przyjęli tę płytę bardzo entuzjastycznie, czego świadectwem były koncerty wchodzące w skład trasy koncertowej. Mery bardzo chciała, by były to wielkie taneczne święta i dokładnie tak było.
To nie walka, to krzyk
Wokalistka nie ukrywa jednak, że podczas pisania piosenek na „Erotik Erę” towarzyszyła jej złość, a nawet gniew. To reakcja na niezgodę na sytuacje w jakiej w minionych latach znalazły się kobiety w Polsce.
Czytaj też:
Mery Spolsky: Jeśli mam ochotę przebrać się za różową waginę, to nikt mi tego nie zabroni
– Czy moja płyta jest manifestem przeciwko? Na jej końcu jest, napisana na pełnym wk*rwie, piosenka „SMUTASY I K*TASY”. Pisałam ją, będąc wkurzoną z dwóch powodów. Pierwszy to strajki kobiet i wszystko to, co odczułam wówczas społecznie, drugi powód był bardziej osobisty i wewnętrzny, bo byłam wkurzona na to nieustanne ocenianie mnie, byłam też wkurzona na niektórych facetów. Zatem jest to płyta przeciwko nakładaniu na mnie ograniczeń. Chciałam opowiedzieć o niezależności i chciałam zamanifestować, że jeśli mam ochotę pokazać się przebrana za różową waginę, to nikt nie powinien mi tego zabraniać, ani mnie oceniać – powiedziała Mery.
Jednocześnie dodaje, że jej celem nie jest jednak walka. – Generalnie, nigdy nie lubiłam retoryki walki o coś i postawy sprzeciwu. Zawsze wolałam być za czymś. Jestem więc za niezależnością i za pussy power. Te przeciwne emocje, w moim przypadku nigdy nie przynosiły efektów – wyznała.
Lateksy do szafy
Kilka dni temu Mery poinformowała, że zamyka ten głośny i pełen seksualnej energii etap w swojej karierze. „Zamykam EROTIK ERĘ w tym roku! Lateksy do szafy, gorsety na półkę, mój ukochany Pussypłaszcz do gabloty i piosenky o smutasach bye, bye” – napisała w mediach społecznościowych.
Zanim tak się stanie Mery zamierza jeszcze raz dać upust swoim fantazjom, a do wspólnej zabawy zaprasza wszystkich swoich fanów, licząc na to, że założą na siebie swoje najbardziej kreatywne kostiumy. „Marzy mi się wykrzyczeć z Wami „T-shirt Nirvana, ochota na bananaaaaaa” i pozachwycać się Waszymi gotik erotik wyzwolonymi stylizacjami. Jesteście w tym najlepsi!” – czytamy.
Warto tego doświadczyć!
Czytaj też:
Mówią, że zrobi karierę „jak Podsiadło”. On sam podziwia jeszcze jednego DawidaCzytaj też:
Kaśka Sochacka: Nie wiem, czy ta muzyka jest w stanie wypełnić stadion, ale z drugiej strony?