W pojawiających się w internecie co grudzień zestawieniach najzdrowszych świątecznych posiłków ze wszystkich światowych religii i tradycji, polska wieczerza wigilijna zajmuje zaszczytnie wysokie pozycje. Dietetycy świata nie posiadają się ze zdziwienia, kiedy słyszą, jak obchodzimy Boże Narodzenie.
Jako że największa waga uroczystości położona jest nie na samo święto, ale na poprzedzającą je Wigilię, nie mieliśmy nigdy okazji zerwać z jedną ze średniowiecznych jeszcze tradycji – poszczenia przed ważnym dniem roku liturgicznego.
Pościmy więc, a razem z postem na naszych stołach lądują potrawy, na które świętujący na całym świecie ludzie rzadko zwracają uwagę. Jemy więc ryby, które – zwłaszcza śledzie – były dosłownie symbolem postu. Jemy warzywa, a także zupy – dania tanie, oszczędne. Jeśli choć przez chwilę zastanowić się nad sensem i tradycjami świętowania w różnych kulturach na całym świecie, nasza Wigilia jest kompletnym odwróceniem pojęć.
No, może z jednym wyjątkiem. Jako komentarz do jednego z takich internetowych zestawień, tym razem angielskiego, przygotowująca je dietetyczka, wyraźnie znając lokalne warunki, dodała: „Gdyby jeszcze święta nie wiązały się dla Polaków z przejedzeniem”...
Orkiestra w pasztecie i otyli głodni
W głównym gmachu Muzeum Warszawy jeszcze do kwietnia trwa wystawa „Na miejscu i na wynos. Kuchnia warszawska”. Nie jest to, niestety, wystawa wybitna. Nie dowiadujemy się zbyt wiele o tym, czy jakaś specjalna kuchnia warszawska w ogóle istniała, namnożone eksponaty służące produkcji i serwowaniu żywności nadrabiają ilością pewną treściową pustkę.
Najciekawsza sala poświęcona jest zupie rumfordzkiej i temu, jak posilała ona najuboższych warszawiaków w XIX wieku. Jak każda nauka o człowieku, dietetyka też musiała się kiedyś narodzić. I, jak praktycznie każda nauka o człowieku, w dzisiejszej postaci narodziła się gdzieś na przełomie XVIII i XIX wieku, razem z europejską, czy szerzej – zachodnią nowoczesnością.
Co więc i jak jadali ubodzy, a co i jak zamożni? Oraz: czy pozwoli to nam zrozumieć świąteczne obżarstwo, post i jego oszustwa (bo jak inaczej nazwać objadanie się delikatesami tylko dlatego, że nie są z mięsa)?
Rozpracujmy na początek kilka faktów, z braku lepszego słowa nazwijmy je ciekawostkami, na które nie zawsze zwracamy uwagę.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.