Zbrodnia i kara

Dodano:   /  Zmieniono: 
„Pokuta” jest wielkim filmem – ale tylko dla zwolenników pseudofilozoficznych opowiastek kinowych.
Już dawno w kinach nie było filmu, który wzbudzałby tyle sprzecznych komentarzy. Jedni widzą w "Pokucie" wieloznaczne arcydzieło, ich oponenci nie piszą o tej produkcji inaczej niż o Harlequinie. Tymczasem wygląda na to, że ten film jest zwyczajnie przeciętny. Historia miłosnego trójkąta została wpisana w czasy wojny. Cecilia (w tej roli Keira Knightley) kocha się z wzajemnością w Robbiem (gra go James McAvoy). Ich uczuciu przygląda się młodsza siostra Cecili, Briony. Ona także podkochuje się w Robbiem. Jej zazdrość zadecyduje o losach pary.
Żeby nie było wątpliwości – w "Pokucie" są chwile, w których mamy wrażenie, że obcujemy z kinem wielkim. Końcowa scena świetnie przełamuje to, co wcześniej rozegrało się na ekranie. Eposowa sekwencja ewakuacji brytyjskich wojsk spod Dunkierki w niektórych fragmentach ociera się o tragizm jakby żywcem wyjęty z "Czasu apokalipsy". Jest też w filmie kilka kameralnych scen, które zwyczajnie ujmują za serce – jak choćby rozmowa Briony w szpitalu z umierającym żołnierzem.
Ale te ujęcia to tylko chwile, które sąsiadują ze scenami słabymi. Początkowa częć filmu niebezpiecznie ociera się o nudnawy romans. Bardzo długi fragment o ewakuacji wojsk – poza momentami świetnymi – po prostu nuży. I nawet finałowa scena, która początkowo zachwyca pomysłem formalnym, po chwili zamienia się w pseudofilozoficzny bełkot. Na pewno "Pokutę" warto obejrzeć, bo i sam scenariusz i niektóre fragmenty dzieła zdecydowanie na to zasługują. Ale żeby widzieć w tym filmie dwuznaczne arcydzieło na miarę na przykład "Obywatela Kane'a"? To już przesada. Ta produkcja nie zasługuje nawet na miano filmu roku – a tym bardziej na miejsce w annałach.

"Pokuta" ("The Atonement"), reż. Joe Wright, Francja/Wielka Brytania, 2007