Nazwać "Mrocznego rycerza" ekranizacją komiksu, to tak jakby powiedzieć, że Miłosz pisywał wierszyki.
Najnowsza część Batmana w niczym nie przypomina bajek o Supermanie i Spidermanie. To poważne kino. "Mroczny rycerz" jest zdecydowanie bardziej dramatem sensacyjnym niż filmem akcji. Owszem, możemy oglądać niesamowite pościgi, efektowne bójki czy zapierające dech w piersiach eksplozje, które powodują, że przez dwie i pół godziny w kinie nikt nawet nie pomyśli, żeby spojrzeć na zegarek. Widzowie docenią jednak bardziej kilka innych rzeczy.
Przede wszystkim fantastyczną postać Jokera stworzoną przez Heatha Ledgera. Do tej pory najlepszym czarnym charakterem z serii filmów o Batmanie był Joker Jacka Nicholsona z 1989 roku. Już nie jest. Nie bez powodu to właśnie Ledger najczęściej pojawia się na ekranie. Jego Joker jest wyjątkowo mroczny, psychopatyczny i jednocześnie fascynujący. Między innymi dlatego, że nie wiemy kim tak na prawdę jest (za każdym razem kłamie bowiem inaczej) i przez długi czas nie wiemy jaki jest jego cel. Zepchnięty na drugi plan Batman wypadł przy Jokerze odrobinę bardziej blado. To wciąż jednak nie idealny bohater z krwi i kości, który musi poradzić sobie z prawdziwymi dylematami. Jedyne do czego można się przyczepić w postaci Batmana to jego "groźny", zachrypnięty głos, który niebezpiecznie zbliża się do granicy śmieszności.
Reżyserowi filmu Christopherowi Nolanowi należą się brawa za to, że jego Batman nie jest banalną historyjką o walce dobra ze złem tylko wielopłaszczyznowym dramatem, że udało mu się stworzyć unikalny klimat bliski filmom noir, że potrafi dyskretne wplatać cytaty (scena z nowym strojem Batmana jest jakby żywcem wyjęta z filmów z Bondem), a przede wszystkim, że uniknął nieznośnego patosu.
Głosy oddane przez prawie 200 tys. użytkowników największego na świecie serwisu filmowego IMDb.com dają "Mrocznemu rycerzowi" pierwsze miejsce na liście najlepszych filmów wszech czasów. Żeby odpowiedzieć na pytanie czy film rzeczywiście zasługuje na taką ocenę potrzeba czasu. Z pewnością jest jednym z najlepszych obrazów ostatnich lat i zdecydowanie najlepszym z serii o sześciu filmów o Batmanie.
"Mroczny rycerz", reż. Christopher Nolan, USA, 2008
Przede wszystkim fantastyczną postać Jokera stworzoną przez Heatha Ledgera. Do tej pory najlepszym czarnym charakterem z serii filmów o Batmanie był Joker Jacka Nicholsona z 1989 roku. Już nie jest. Nie bez powodu to właśnie Ledger najczęściej pojawia się na ekranie. Jego Joker jest wyjątkowo mroczny, psychopatyczny i jednocześnie fascynujący. Między innymi dlatego, że nie wiemy kim tak na prawdę jest (za każdym razem kłamie bowiem inaczej) i przez długi czas nie wiemy jaki jest jego cel. Zepchnięty na drugi plan Batman wypadł przy Jokerze odrobinę bardziej blado. To wciąż jednak nie idealny bohater z krwi i kości, który musi poradzić sobie z prawdziwymi dylematami. Jedyne do czego można się przyczepić w postaci Batmana to jego "groźny", zachrypnięty głos, który niebezpiecznie zbliża się do granicy śmieszności.
Reżyserowi filmu Christopherowi Nolanowi należą się brawa za to, że jego Batman nie jest banalną historyjką o walce dobra ze złem tylko wielopłaszczyznowym dramatem, że udało mu się stworzyć unikalny klimat bliski filmom noir, że potrafi dyskretne wplatać cytaty (scena z nowym strojem Batmana jest jakby żywcem wyjęta z filmów z Bondem), a przede wszystkim, że uniknął nieznośnego patosu.
Głosy oddane przez prawie 200 tys. użytkowników największego na świecie serwisu filmowego IMDb.com dają "Mrocznemu rycerzowi" pierwsze miejsce na liście najlepszych filmów wszech czasów. Żeby odpowiedzieć na pytanie czy film rzeczywiście zasługuje na taką ocenę potrzeba czasu. Z pewnością jest jednym z najlepszych obrazów ostatnich lat i zdecydowanie najlepszym z serii o sześciu filmów o Batmanie.
"Mroczny rycerz", reż. Christopher Nolan, USA, 2008