Kosztująca 12 mln USD rosyjska superprodukcja "1612 - kroniki wielkiej smuty", może mieć odwrotny od zamierzonego przez Kreml propagandowego skutku. Także dla polskiego widza może być to atrakcyjna rozrywka. Dzięki temu filmowi duża część Polaków pierwszy raz usłyszy, że kiedyś zdobyliśmy Moskwę.
Wbrew pozorom nie jest to film historyczny opowiadający o rosyjsko-polskich walkach na początku XVII wieku. To dobry film akcji zrealizowany w hollywoodzkim stylu, podobny do polskiego "Ogniem i Mieczem", ale mniej trzymający się realiów. Motyw walk polsko-rosyjskich jest poboczny. Główny bohaterem filmu jest Andriej. Poznajemy go, gdy ucieka z niewoli i przyjmuje tożsamość zabitego podczas zasadzki hiszpańskiego najemnika. Duch owego najemnika staje się odtąd towarzyszem Andrieja, ucząc go hiszpańskiego, szermierki, a nawet budowania armaty z ogólnie dostępnych we wsi materiałów.
W filmie pojawiają się gadające ryby i biega jednorożec z tego chociażby względu jest to raczej gatunek fantasy niż film historyczny.
Wypada się zgodzić z grającym jedną z głównych ról, Michałem Żebrowskim, iż nie jest to antypolski film, tylko "wspaniała przypowieść, historia miłosna z patriotycznym przesłaniem o tym, że nie należy do swojego kraju wpuszczać najeźdźców."
1612, reż. Władimir Chotinienko, Rosja, 2007
W filmie pojawiają się gadające ryby i biega jednorożec z tego chociażby względu jest to raczej gatunek fantasy niż film historyczny.
Wypada się zgodzić z grającym jedną z głównych ról, Michałem Żebrowskim, iż nie jest to antypolski film, tylko "wspaniała przypowieść, historia miłosna z patriotycznym przesłaniem o tym, że nie należy do swojego kraju wpuszczać najeźdźców."
1612, reż. Władimir Chotinienko, Rosja, 2007