Taki moralny wybór (jakże realistyczny) i brutalność wzbudziły niesamowite emocje. W Niemczech wprowadzono cenzurę – jeśli gracz strzeli do niewinnego cywila, ujrzy napis „game over". W Wielkiej Brytanii sprawa miała jeszcze większy zasięg. Angielski „Daily Mail” zamieścił artykuł, w którym gra została poddana bezpodstawnej krytyce, właśnie ze względu na etap na lotnisku. Swoje 5 groszy zaraz potem dorzucił Keith Vaz, reprezentant Labour Party.
Jestem całkowicie zaszokowany poziomem przemocy w tej grze i szczerze zaniepokojony tym, jak realistycznie ona wygląd – stwierdził poseł i zapowiedział, że zorganizuje z tej okazji debatę w parlamencie. To z kolei wywołało reakcję kolegi Vaza z partii. Tom Watson, również poseł, stwierdził, że takie opinie są krzywdzące dla gier, graczy i całej branży. Tysiące ludzi jest zatrudnionych w tej branży, 26 milionów osób gra w gry. Powinniśmy mieć bardziej zrównoważony pogląd na nie, a nawet wspierać je w trudnych czasach – oświadczył Watson. I założył specjalną grupę na portalu Facebook, „Gamers Voice", która sprzeciwia się takiemu niesprawiedliwemu traktowaniu środowiska.W Polsce nikt jeszcze na to nie zwrócił uwagi, bo politycy mają wiele ważniejszych zajęć – kryzys, aferę hazardową i inne takie. Na dodatek polski dystrybutor wprowadził opcję, która pozwala ominąć brutalny „lotniskowy" etap, nie ma więc co poruszać sprawy. Za granicą jednak burza nie cichnie, wręcz przeciwnie. A twórcy tylko zacierają ręce, bo gra oprócz tego, że jest genialna, ma darmową promocję. I sprzedaje się jak świeże bułeczki.
O tym, że wydawca Call of Duty – Activision, ma zamiar przeznaczyć milion dolarów na stworzenie organizacji pomagającej znaleźć pracę kombatantom, nikt nie wspomina. A w Stanach problem jest poważny, bo aż jedna piąta byłych wojskowych nie może znaleźć zatrudnienia. Ale o tym się nie mówi, bo Activision to nie Madonna, by chwalić się adoptowanymi dziećmi - a media o to nie dbają. Liczy się tylko nagłaśnianie rzekomej brutalności i zainteresowanie, nawet kosztem wiarygodności.A Call of Duty serdecznie polecam. Wszystkim, którzy ukończyli 18 lat, co na pudełku jest wyraźnie zaznaczone. Ale czerwonego znaczka z „osiemnastką" redaktorzy bulwarówki zapewne nie widzieli. Lub widzieć nie chcieli.