Kilka lat temu postanowiono, że polski tydzień mody będzie odbywał się w kolebce polskiego przemysłu włókienniczego. Przy wyborze miejsca nie kierowano się jednak wyłącznie historycznymi sentymentami - branżowi krytycy i dziennikarze chcieli również obronić nieoszlifowane diamenty przed półświatkiem warszawskich celebrytów i pseudostylistów, którzy uwielbiają brylować w pierwszych rzędach podczas stołecznych pokazów. W tym idealistycznym zapędzie do chronienia młodych artystów przed zblazowaniem, nie wzięto jednak pod uwagę, że wielkiej mody nie ma bez gwiazd, które modę tę lansują.
Czołówka projektantów w Polsce od lat nie uległa poważnym zmianom. Dobrze znane nazwiska co sezon odcinają kupony podczas pokazów swoich najnowszych kolekcji. Posiadający monopol na artyzm projektanci szczerzą się do obiektywów, przytulają do serialowych gwiazdek i piją szampana. Nie przejmują się nawet najbardziej krytycznymi recenzjami swoich prac. Nie muszą. Gdy młodzi i zdolni jadą do Łodzi, oni odnoszą sukces w Warszawie.